Debaty



System rządów w projektach i propozycjach. Zmiany konstytucji RP (część II)

włącz czytnik

Zaproponowana zmiana, choć nie została ostatecznie włączona do tekstu obowiązującej konstytucji, była — z jednej strony — odpowiedzią na doświadczenia okresu współistnienia instytucjonalnego z lat 2007-2010, z drugiej zaś, sposobem na dokończenie budowania w Polsce wysoce zracjonalizowanego systemu parlamentarnego   premierem, urastającym de facto do roli trzeciego (obok prezydenta i gabinetu) podmiotu egzekutywy. Nie można w związku z tym zgodzić się z opinią, że projekt PO przewidywał ustanowienie w Polsce klasycznego systemu parlamentarno-gabinetowego. Klasyczna czy też typowa wersja systemu parlamentarnego niewiele ma wspólnego z systemem, jaki kreśli Konstytucja RP. Dość przypomnieć, że w klasycznym systemie parlamentarnym premier jest zaledwie primus inter pares. W klasycznym systemie parlamentarnym nie ma też, ze zrozumiałych powodów, konstruktywnej postaci wotum nieufności, a prezydent nie wywodzi swojego mandatu z powszechnych i bezpośrednich wyborów pozostając — jak to czasami się mówi — zakładnikiem większości parlamentarnej. Wreszcie, w klasycznym systemie parlamentarnym nie ma też narzędzi dyscyplinowania parlamentu, np. w zakresie legislacji, co dla odmiany choć ciągle w niedostatecznej postaci, istnieje w polskim systemie rządów.

Dlatego system rządów, jaki ustanowiono w Konstytucji RP z 1997 r. i rozwijana pod jej rządami praktyka, jest w zgodnej opinii doktryny systemem parlamentarnym z silną komponentą racjonalizacji. Taki też — jak się zdaje — powinien być kierunek jego ewentualnej korekty. Kierunek ten nie powinien i — w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej — raczej nie odwróci tendencji do budowania systemu parlamentarnego, z tym jednak, że skorygowanego, czyli zracjonalizowanego, tzn. zakładającego efektywną władzę wykonawczą poddaną równie efektywnej parlamentarnej kontroli. Jeśli zaś to rzeczywiście parlamentaryzm jest „oczkiem w głowie” polskiego ustrojodawcy (co potwierdzać mogą doświadczenia historyczne i sam przebieg debaty konstytucyjnej sprzed 1997 r.), to i odpowiedź na pytanie, który człon władzy wykonawczej powinien być beneficjentem zabiegów racjonalizacyjnych, nie jest specjalnie skomplikowana. Członem tym, ze zrozumiałych powodów, powinien być człon rządowopremierowski, bo on najlepiej koresponduje z założeniami systemu parlamentarnego jako takiego, oraz — co nie mniej ważne — sprawdził się w ostatnich latach jako jeden z wariantów racjonalizowania systemu parlamentarnego. Wszelkie zaś manipulowanie stanowiskiem konstytucyjnym prezydenta i dążenie do nadania mu ponadprzeciętnej pozycji ustrojowej należy odbierać jako falsyfikację system parlamentarnego i podążanie w stronę prezydencjalizmu, rozumianego jednak nie jako system rządów prezydenckich made in USA, lecz jako system ze zmutowaną albo zniekształconą prezydenturą. Przeciwko prezydenckim inklinacjom polskiego systemu rządów przemawiają również — jak się zdaje — zgłaszane, mniej bądź bardziej otwarcie, propozycje ustanowienia systemu z wyjątkowo silną i pewną siebie prezydenturą, nieodpowiadającą żadnemu z ujęć klasycznych i wyrastającą ponad miarę, na wzór wszelkiej maści hiper- czy superprezydencjalizmów typowych dla reżimów hybrydowych, które tak dobrze zadomowiły się w strefie państw pseudodemokratycznych. Poza tym trzeba pamiętać, że system rządów z wyjątkowo wyostrzoną prezydenturą, szczególnie jeśli miałaby ona przybrać kształt jakiegoś dziwacznego neoprezydencjalizmu, jest obcy polskim doświadczeniom ustrojowym, tradycyjnie hołdującym systemowi parlamentarnemu, w wielu przypadkach traktowanemu jako ucieleśnienie, ale też i rękojmia demokracji.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.