Debaty



System rządów w projektach i propozycjach. Zmiany konstytucji RP (część II)

włącz czytnik

Pozostałe propozycje zmian konstytucji, w zakresie wyznaczonym przez system rządów, nie były już aż tak rewolucyjne w stosunku do obowiązujących de lege lata rozwiązań. Z pewnością przy tym najważniejszą z nich i jedyną, jaka — koniec końców — przybrała postać formalnej inicjatywy ustrojodawczej, był projekt posłów PO przedstawiony na jesieni 2010 r. Należy też powiedzieć, że choć projekt ingerował w system rządów, to nie przybrał rozmiarów projektu nowej konstytucji, a tylko nowelizacji Konstytucji 1997 r. Projekt ten, szczegółowo już skomentowany w piśmiennictwie, był — na co warto zwrócić uwagę — w wyraźnej kontrze do większości zaprezentowanych wcześniej propozycji. Choć w dalszym ciągu dążył on do zracjonalizowania systemu rządów, to jednak punktu ciężkości tego systemu upatrywał w rządzie i premierze, a nie w prezydencie. Z tego punktu widzenia stanowił odpowiedź na sugestie doktryny prawa konstytucyjnego, która bardziej przychylnie patrzy na pozycje pójścia polskiego systemu rządów w kierunku systemu kanclerskiego (czy może raczej premierowskiego), niż na propozycje budowania w Polsce ustroju z silną prezydenturą.

Z istotnych zmian, jakie miały przemodelować polski system rządów z projektu PO, należy wymienić te, które doprecyzowywały uprawnienia prezydenta w zakresie współdziałania z właściwym ministrem w sprawach zagranicznych, czy też zmieniały procedurę rozpatrywania weta ustawodawczego założonego przez prezydenta. Projekt zakładał obniżenie większości sejmowej potrzebnej do ponownego uchwalenia ustawy z dotychczasowej większości 3/5 do bezwzględnej większości głosów. Wydaje się, że proponowana zmiana była optymalna, nie dezawuowała prezydenckiego weta, a zarazem nie czyniła z niego elementu nadmiernie blokującego system rządów. Jeśli bowiem, stosownie do reguł parlamentaryzmu, rząd posiada bezwzględną większość, to może z powodzeniem rządzić (co oznacza forsowanie własnych projektów legislacyjnych), a wymaganie istnienia większości 3/5 — w polskich realiach trudnej do uzyskania — nie jest warunkiem niezbędnym funkcjonowania gabinetu w systemie parlamentarnym, a co więcej, w praktyce może rodzić poważne trudności (i — jak pokazują doświadczenia — często właśnie te trudności motywowały do założenia weta wobec ustawy). Warto też zauważyć, że istnienie dość wyśrubowanej większości 3/5 niepotrzebnie tylko odwraca ogólną tendencję Konstytucji RP, jaką jest umocnienie rządowego ośrodka egzekutywy (w tym roli premiera). Stąd zmniejszenie większości wymaganej dla odrzucenia prezydenckiego weta wypada uznać za rozwiązanie racjonalne i — co może być nawet ważniejsze — adekwatne do innych rozwiązań, które z Rady Ministrów i jej prezesa czynią realną władzę wykonawczą. Drugą istotną dla systemu rządów korektą zaproponowaną w projekcie PO było wyeliminowanie indywidualnego wotum nieufności adresowanego do pojedynczych członków Rady Ministrów. Zmianę tę również należy ocenić jak najbardziej słuszną, gdyż stabilizowałaby ona rząd, a zarazem umacniała pozycję premiera, jako autentycznego lidera rządu, a to przecież jest motywem systemu kanclerskiego czy premierowskiego. Zarazem zmiana taka nie popadałaby w konflikt z regułami systemu parlamentarnego. Sejm w dalszym ciągłu miałby bowiem w dyspozycji możliwość egzekwowania politycznej odpowiedzialności rządu (tyle tylko że w postaci kolektywnej), co daje gwarancję zachowania podstawowej zasady rządów parlamentarnych, zgodnie z którą rząd pochodzi z większości parlamentarnej i jest poddany jej ocenie. Co więcej, wyeliminowanie możliwości adresowania wotum nieufności do pojedynczych członków Rady Ministrów zgodne by było z logiką konstruktywnego wotum nieufności, której zabrakło w Konstytucji 1997 r. Ta ostatnia czyni przecież zasadniczą odpowiedzialność premiera, która ekstrapolowana jest na pozostałych członków rządu. Istotą wzmocnienia stanowiska szefa rządu w wariancie konstruktywnego wotum nieufności (o czym zupełnie zapomniał polski ustrojodawca) jest bowiem jednoznaczne powiązanie odpowiedzialności ministrów z odpowiedzialnością premiera. Odejście od możliwości formułowania indywidualnego wotum nieufności godziłoby więc ze sobą dwie tendencje, tj. utrzymania politycznej zależności rządu przed Sejmem (jako kluczowego elementu systemu parlamentarnego) oraz uczynienia z premiera rzeczywistego lidera gabinetu do tego stopnia, że parlamentarne poparcie dla poszczególnych ministrów byłoby funkcją poparcia dla prezesa Rady Ministrów (co z kolei byłoby elementem racjonalizacji systemu parlamentarnego).

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.