Debaty



Z. Czachór: Unia eurosceptyków

doktryna Breżniewa| Europa| eurosceptycyzm| integracja europejska| ONZ| pokój| Rosja| Ukraina| Unia Europejska

włącz czytnik

 W stronę „regionalnej ONZ”

Sytuację skomplikuje przegrana rywalizacja z Azją (Chiny, Indie), negatywny wpływ Stanów Zjednoczonych, których dług publiczny osiągnie jeszcze bardziej monstrualne rozmiary, niezdolność do adekwatnego reagowania UE na kryzysy i wojny (Syria, Mali, Ukraina) oraz utrata wpływu na własne sąsiedztwo (Afryka Północna, Europa Wschodnia).

Wszystkie wymienione uwarunkowania, których początkiem będzie eurosceptycyzm wyborczy Anno Domini 2014, wywołają wewnętrzną segmentację UE. Przy braku porozumienia i współpracy między aktorami zjednoczenia niewydolne i technokratyczne struktury państw i UE mogą nie tylko zatrzymać, ale również odwrócić proces integracji europejskiej. Unia Europejska może stać się bezsilną, destabilizującą się „regionalną ONZ”. Jej rzeczywistością będzie zakamuflowana, pełzająca dezintegracja, za sprawą której UE pogrąży się w marazmie i straci znaczenie jako licząca się organizacja gospodarcza i polityczna.

Trzeba wrócić do korzeni

Pod wpływem takich prognoz każdy przytomnie/rozsądnie myślący człowiek zaprotestuje. Nie uwierzy w te zagrożenia i uzna je za fobie oraz przejaw chorobliwego apokaliptycznego myślenia. To reakcja zupełnie zrozumiała. Liczę jednak na to, że ludzie pod wpływem takich intelektualnych prowokacji zreflektują się i w końcu zrozumieją, że Europa nie może być dla Europejczyków tylko sprawą interesów. Musi być też miarą naszej tożsamości: bliskich nam wartości oraz wspólnych tradycji i demokratycznych instytucji.

Dlatego wybory do Parlamentu Europejskiego w 2014 i 2019 r. muszą być „powrotem do korzeni zjednoczonej Europy” opartej na partnerstwie, solidarności i równości. Nie można pozwolić, aby „zimna” integracja oraz eurosceptyczna formuła Europy à la carte zdominowała nasze myślenie o przyszłości. Nie da się żyć w Europie opartej na regule restauracyjnej karty dań, z której każdy swobodnie wybiera sobie to, co chce.

Europa bez idealizmu nie przetrwa. Eurosceptyczny realizm, o którym mówi się dziś dużo w Europie (w tym w Polsce), nie jest antidotum na kryzysy integracji europejskiej. Koncentrowanie się na suwerenności narodowej, niezależności i niepodległości oraz bezpieczeństwie narodowym to hasła, które brzmią pięknie, ale prowadzą w ślepą uliczkę. Po pierwsze dlatego, że interes narodowy jednego państwa zazwyczaj wyklucza interes narodowy drugiego. Po drugie, bo odwołując się do haseł ojczyźnianych wystawiamy na próbę ludzką naturę, skłonną do egoizmu, wykluczenia innych oraz lęku o byt. A to rodzi agresję. I po trzecie: negatywne myślenie i kontestacja, choćby i w dobrej wierze, mogą zaszczepić u ludzi przekonanie, że istnieją lepsze rozwiązania dla Europy niż Unia – nawet gdy nikt do tej pory nie był w stanie ich realnie zaproponować.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.