Państwo



10 zł za godzinę na zleceniu? Kapitulacja słabego państwa

Andrzej Nogal| Państwowa Inspekcja Pracy| pracodawcy| płaca minimalna| umowy "śmieciowe"| umowy o pracę

włącz czytnik
10 zł za godzinę na zleceniu? Kapitulacja słabego państwa
Foto: Lestat (Jan Mehlich), Wikipedia.org

Nabiera rozmachu inicjatywa wprowadzenia minimalnej stawki na umowach śmieciowych w wysokości 10 zł za godzinę. Nawet minister pracy interesuje się sprawą . Obawiać się jednak należy, że szczytny cel przesłania trudności praktyczne we wprowadzeniu takiego rozwiązania i że mamy do czynienia z pewną grą pozorów - twierdzi adwokat Andrzej Nogal.

Przedsiębiorcy nie bez powodu tak lubią umowy o dzieło i zlecenia. Strony umowy cywilnoprawnej mogą, co do zasady, dowolnie regulować treść łączącej je umowy. W warunkach ekonomicznej równości podmiotów, tego rodzaju rozwiązanie pozwala obu stronom wyważyć swoje interesy. Jeżeli jednak chodzi o umowę łączącą obywatela z przedsiębiorcą, to nie ulega wątpliwości, że to przedsiębiorca określa zasady współpracy. Nie ma więc mowy o rozmaitych przywilejach i ochronie przysługującej pracownikom zatrudnionym na umowę o prace. Nie dla zleceniobiorcy płaca minimalna, urlopy, określony czas pracy, ochrona przed dyskryminacją, pomoc inspekcji pracy, szybkie i tanie rozstrzyganie sporów przed sądem pracy itp. Z punktu widzenia prawa koncern-zleceniodawca i Jan Kowalski-zleceniobiorca są uznawani za równoważnych partnerów obrotu cywilnoprawnego.

To jest fikcja i z tej przyczyny polskie prawo zwalcza "umowy śmieciowe", uznając za podstawową formę korzystania z pracy umowę o pracę. W kodeksie pracy mamy zapis, że zawarcie umowy dotyczącej świadczenia pracy skutkuje nawiązaniem stosunku pracy, bez względu na nazwę, jaką strony nadały umowie (art. 22 kodeksu pracy). Zarówno pracownik jak i inspekcja pracy mogą występować o ustalenie stosunku pracy. Pracodawcom naruszającym prawa pracownicze grożą kary (np. art. 218 i nast. kodeksu karnego) do 2 lat pozbawienia wolności.

Mimo to umowy śmieciowe kwitną, zawierane są masowo nawet w administracji publicznej i jakoś nie słychać, aby organy państwa podjęły zdecydowane kroki, aby tak powszechne lekceważenie obowiązującego porządku prawnego zmienić. Nawet kary są nieproporcjonalnie niskie. Za kradzież z włamaniem słoika z ogórkami można dostać 10 lat. Za oszustwo 8 lat, za posiadanie materiałów pornograficznych 8 lat. Tymczasem za złośliwe i uporczywe naruszanie praw pracowniczych grożą najwyżej dwa lata. Do tego prokuratura niechętnie i zgoła sporadycznie wnosi tego rodzaju akty oskarżenia. Więc i wyroków skazujących prawie nie ma.
Zamiast zmienić taki stan rzeczy i zapewnić poszanowanie obowiązującego prawa, minister pracy pochyla się nad protezą w postaci stawki minimalnej 10 zł za godzinę przy umowie-zleceniu. Powiedzmy sobie szczerze, że tego rodzaju ingerencja ustawodawcza niewiele da. Przedsiębiorcy szanujący porządek prawny już teraz zawierają umowy o pracę i tyle płacą. Ci zaś, którzy polskie prawo lekceważą, a do tego płacą mniej niż 10 zł za godzinę, zamiast zleceń będą zawierać umowy o dzieło. Albo zamiast stawki godzinowej umawiać się na zapłatę określonej kwoty za całość pracy. I tak dalej, pomysłów mogą być tysiące. Poszkodowany zleceniobiorca nie może przecież liczyć na pomoc inspekcji pracy, w sądzie cywilnym jest zdany na własne siły, a płacenie mu mniej niż stawka minimalna nie jest przestępstwem. Prokuratury interesować więc nie będzie.

Poprzednia 12 Następna

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.