Państwo



Na wokandzie: Prokuratorski obiektywizm

Andrzej Z. "Słowik"| Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji| niesłuszne oskarżenia| pomyłka sądowa| prokuratura| Ryszard Bogucki| Ryszard Walczuk| zasady praworządności

włącz czytnik

Problem nieuzasadnionych oskarżeń widzi prokurator generalny. I twierdzi, że próbuje z nim walczyć. Jednak podczas zorganizowanej na początku maja br. przez Fundację Obywatelskiego Rozwoju i stołeczną radę adwokacką konferencji, nie bardzo umiał wskazać na sankcje wymierzane prokuratorom za niesłuszne, bezmyślne lub, co gorsza, politycznie motywowane brnięcie w oskarżenia.

Ile jest w prokuraturze postępowań dyscyplinarnych za takie sprawy? Ile spraw karnych i roszczeń finansowych za odszkodowania wypłacone niesłusznie oskarżonym? Jeśli pracownik prywatnej firmy narazi swego pracodawcę na straty finansowe albo wizerunkowe, to krótka jego kariera. W prokuraturze ta zasada nie obowiązuje.

Wprawdzie Andrzej Seremet zapowiada zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym prokuratorów i częściowe jego wyprowadzenie poza prokuraturę (możliwość odwołania się do sądu powszechnego), ale czy to diametralnie zmieni sytuację? Trzeba zresztą uznać jego argument, że z dyscyplinowaniem i karaniem prokuratorów nie można przesadzić, by nie wywołać „efektu mrożącego” w postaci strachu przed oskarżaniem.

Czy jest więc jakiś sposób na ograniczenie skali zjawiska nieuzasadnionych oskarżeń? Jest, i to całkiem prosty. Opowiadał o nim podczas wspomnianej konferencji insp. Ryszard Walczuk, szef Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Otóż biuro to nie tylko ściga policjantów łamiących prawo, ale angażuje się też w wyjaśnianie oskarżeń dotyczących funkcjonariuszy. Jak podkreślał, w takich przypadkach stosowana jest zasada „wzmocnionego obiektywizmu”, która polega na tym, że równolegle i z takim samym zaangażowaniem badana jest wersja, że policjant złamał prawo, jak i ta, że przepisów nie naruszył. Jak twierdzi inspektor Walczuk, taki mechanizm powoduje, że często już na początku sprawy podejrzany jest uwalniany od zarzutów. W jednym z przywołanych przypadków jeszcze tego samego dnia udało się wyjaśnić, że oskarżenie o przyjęcie przez policjanta z drogówki łapówki było zwykłym pomówieniem i prokurator odstąpił od dalszego postępowania, w tym od zamiaru aresztowania funkcjonariusza.

Tak działa „policja w policji”. A czy „prokuratura w prokuraturze” jest możliwa? Czy prokuratorzy mogliby we wszystkich sprawach stosować zasadę „wzmocnionego obiektywizmu” wobec zwykłych obywateli? Historie, które wywołały ostatnio publiczną dyskusję o problemie niesłusznych oskarżeń pokazują, że prokuratura ma z tym problem, a prokuratorzy zbyt często koncentrują się tylko na celu, jakim jest udowodnienie za wszelką cenę winy podejrzanemu.

Dlaczego w periodyku adresowanym głównie do sędziów rozpisuję się o problemie trawiącym prokuraturę? Dlatego, że w tych historiach swój udział mają też sędziowie. To przecież nie prokurator, który przychodzi z naciąganymi dowodami, decyduje o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego albo o kolejnym przedłużeniu aresztu. Zły system doboru kandydatów do zawodu prokuratora oraz atmosfera panująca w prokuraturze mogą kształtować w jej funkcjonariuszach instynkt psa gończego, który „jak krew poczuje, to zwierzynie nie odpuści”. Ale przecież sąd nie musi temu ulegać.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.