Państwo



Urząd też firma, tylko że publiczna

gminy| infrastruktura| Ireneusz Jabłoński| przedsiębiorstwo komunalne| samorządy terytorialne

włącz czytnik

Te szkoły w większości uchodzą za dobre lub bardzo dobre. Ich uczniowie łatwiej dostają się na uczelnie. Nie ma tam tak wielu zagrożeń, typowych dla szkół publicznych czyli tzw. fali, narkotyków, papierosów, alkoholu. Te szkoły nie tylko uczą, ale również wychowują. Mają określony profil kształcenia, a zatem również system przekazywanych wartości. Są szkoły katolickie, o innym profilu ideowym, bezwyznaniowe. W każdym wypadku rodzic wie, czego może oczekiwać i dokonuje świadomego wyboru. Nie ma takiego eklektyzmu, albo w zasadzie bezprogramowości, jak w większości szkół państwowych.

Jeśli kryteria mają być obiektywne, to muszą być mierzalne. A to może prowadzić do działania „pod wyniki”, na przykład egzaminów.

Jeśli szkoła przygotowuje przede wszystkim do rozwiązywania testów, to zmienia się w karykaturę edukacji. Ale ta karykatura nie jest wynikiem organizacji szkoły, ale ideologii wyznawanej przez polityków, którzy mają wpływ na kształt programów szkolnych.

W odróżnieniu od oświaty czy pomocy społecznej przy budowie infrastruktury mamy jasno wyznaczone cele, ale to nie przekłada się na gospodarność. Dlaczego?

Infrastruktura to jedna z niewielu dziedzin, która powinna być kompetencją państwa oraz samorządu rozumianego jako część państwa. Ludzie sami z siebie sieci przesyłowych i dróg nie zbudują. Jednak celem ministerstwa infrastruktury nie powinno być wyłącznie budowanie, np. autostrad. Cel powinien być zdefiniowany jako możliwość szybkiego i bezpiecznego przemieszczania się. Gdybyśmy tak ten cel sformułowali, i przyjęli, że dzisiaj głównym środkiem komunikacji jest samochód, to skoncentrowalibyśmy się na budowie dróg szybkiego ruchu, a nie autostrad. Drogi szybkiego ruchu są o połowę, a nawet więcej tańsze od autostrady, a ich przepustowość w polskich warunkach jest podobna. Racjonalne byłoby więc budowanie dróg szybkiego ruchu w takim standardzie, jak  np. droga Warszawa-Radom, a nie autostrady Łódź – Warszawa.

A co z transportem miejskim?

Celem miasta nie powinno być utrzymywanie MZK. Przedsiębiorstwa komunalne, czy państwowe nierzadko stały się przechowalnią „krewnych i znajomych królika”, a rady pracownicze czy związki zawodowe uważają się często za właścicieli, a co najmniej współwłaścicieli firm, w których działają. Te przedsiębiorstwa są po to, aby świadczyć określoną usługę, za racjonalną cenę. Celem jest umożliwienie przemieszczania się mieszkańcom, którzy nie chcą lub nie mogą korzystać z własnego środka lokomocji. Komunikacja miejska powinna zatem działać na zasadzie kontraktowania przewozów na określonych liniach. Najpierw trzeba zbadać jakie są potrzeby. Potem należy ogłosić przetarg dla tych, którzy są w stanie wypełnić kryteria jakościowe i kryteria bezpieczeństwa. W trybie przetargu dowiemy się, czy ta działalność jest na tyle opłacalna, że gmina nie musi nic dopłacać, czy też jest niedochodowa.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.