Państwo



Zgromadzenie dobrych intencji

Kancelaria Prezydenta| legislacja| prawo o zgromadzeniach| Senat| Wolność zgromadzeń

włącz czytnik

Włos na głowie się jeży przy czytaniu przepisów o rozwiązaniu zgromadzenia – organizator może odwołać się od decyzji w ciągu 3 dni od rozwiązania zgromadzenia, ale organ na doręczenie tej decyzji ma … 72 godziny. Wreszcie przykład najbardziej jaskrawy – przepisy karne. Otóż zgodnie z art. 10 ust. 4 i 5 dotychczasowej ustawy przewodniczący zgromadzenia ma prawo żądać opuszczenia zgromadzenia przez osobę zakłócającą jego przebieg. Przewodniczący może też zwrócić się o pomoc do policji lub straży miejskiej. Są to wyraźnie uprawnienia. Tymczasem nowo projektowany przepis karny przewidywał, że za ich niewykonanie grozi przewodniczącemu grzywna 7000 zł! Zatem można czy trzeba?

Takich „kwiatków” zarówno w zapisach konkretnych norm jak i w samych pomysłach ustawodawcy jest sporo. Prawdopodobnie najwięcej kontrowersji, a możliwe, że prawdziwy pat decyzyjny, wywoła zasada zgłaszania demonstracji „kto pierwszy ten lepszy”. Dyskusja w Senacie dość jasno pokazała nieprzewidziane najwyraźniej przez projektodawców mankamenty takiego rozwiązania, zwłaszcza jeżeli dopuszczona będzie możliwość dokonywania zgłoszeń przez internet.

Swoje trzy grosze dorzucił Senat (łagodząc niektóre zapisy), ale i tu koszmarków legislacyjnych nie brakuje. Polskie prawo nie definiuje pojęcia „dnia roboczego”. Owszem, istnieje ustawa z 1951 r. o dniach wolnych od pracy. W przepisach żadnej ustawy nie powinno się  stosować pojęć kolokwialnych. W całym systemie polskiego prawa wszelkie terminy liczy się w dniach. Z reguły jeśli koniec terminu na wykonanie czynności przypada na dzień ustawowo wolny od pracy, uznaje się, że termin przypada na dzień następny. Tymczasem, w wersji senackiej, zgłoszenia zgromadzenia będzie trzeba dokonać na „trzy dni robocze” przed jego planowanym odbyciem. Jak rozumiem, organ gminy za dzień roboczy uzna także sobotę? Czy może jednak nie?

No cóż, wyzłośliwiać można się do woli, ale tak naprawdę nikomu nie powinno być do śmiechu. Ani projektodawcom, ani legislaturze, ani przyszłym uczestnikom zgromadzeń – czyli nam wszystkim. Bo niby wszyscy chcieli dobrze, żeby było bezpiecznie i spokojnie. W przypadku ustawy o zgromadzeniach wygląda jednak na to, że operacja się udała, ale pacjent nie przeżył.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.