Państwo



Zgromadzenie dobrych intencji

Kancelaria Prezydenta| legislacja| prawo o zgromadzeniach| Senat| Wolność zgromadzeń

włącz czytnik
Zgromadzenie dobrych intencji
Sen. Paszkowski przedstawia Prawo o zgromadzeniach. Foto: Biuro Prasowe Kanc. Senatu

W prawie, jak w wielu innych dziedzinach coraz częściej zdarza się, że gorsza moneta wypiera lepszą, a trafne obserwacje prowadzą do całkiem chybionych wniosków.

Niestety przykładem tego zjawiska stała się ostatnio nowelizacja ustawy Prawo o zgromadzeniach. Projekt ten (obecnie po poprawkach Senatu skierowany do Sejmu) można oceniać w dwóch płaszczyznach – celu regulacji i techniki legislacji. Niestety, w obu przypadkach ocena wypada co najwyżej w dolnych strefach stanów średnich.

Po pierwsze zatem cel, który od początku skłócił pomysłodawców z obrońcami praw i wolności i wywołał najwięcej konfuzji. Celem tym była poprawa bezpieczeństwa osób trzecich nieuczestniczących w zgromadzeniu, ochrona mienia, a także, jak wskazuje uzasadnienie, uniknięcie negatywnych konsekwencji związanych z jednoczesnym organizowaniem kilku demonstracji w tym samym miejscu.

Projekt ustawy, jak wiadomo, powstał po wydarzeniach z 11 listopada ubiegłego roku, kiedy to okazało się że dla części uczestników demonstracji najlepszy sposób na uczczenie Niepodległej, to rzut do celu komunalną kostką brukową. Nie ulega kwestii, że komunalna kostka brukowa, (o życiu i zdrowiu policjantów i współdemonstrantów nie wspominając), jest dobrem wspólnym i podlegającym ochronie. Za skutki tamtego radosnego demonstrowania zapłaciliśmy poniekąd wszyscy (a co najmniej zapłacili mieszkańcy Warszawy). Odruch, by „coś z tym zrobić”, wydawał się pewnie naturalny, słuszny i godny wsparcia, tyle, że w tym konkretnym przypadku, gospodarska troska o bezpieczeństwo i majątek starła się z jedną z fundamentalnych wartości społeczeństwa demokratycznego.

Wolność zgromadzeń przewiduje nie tylko polska konstytucja, ale wszystkie konwencje międzynarodowe dotyczące praw i wolności obywatelskich i wszystkie ustawy zasadnicze państw demokratycznych. Jak w przypadku każdej innej wolności, ingerencja lub jej ograniczenie wymaga, po pierwsze, mocnego uzasadnienia (z reguły ochroną dóbr i wartości co najmniej równorzędnych), a po drugie ustawy i to ustawy dobrze napisanej (tak, by jej rozszerzająca interpretacja nie była możliwa). Z grubsza rzecz biorąc, warunki te spełniała ustawa z 5 lipca 1990 r. Prawo o zgromadzeniach. Przez ponad dwadzieścia lat obowiązywania akt ten doczekał się kilku nowelizacji, ale podstawowe zapisy w istocie przetrwały próbę czasu. Warto w tym miejscu podkreślić, że bardzo często dobrze napisane ustawy nie starzeją się i nerwowe ich aktualizowanie i poprawianie z reguły bardziej szkodzi niż pomaga. To tak na marginesie pojawiających się niekiedy opinii, że dwudziestoletnia ustawa się zdezaktualizowała. Jak pokazuje doświadczenie choćby Niemiec czy Francji (Kodeks Napoleona), dobry akt prawny jest jak dobre wino – z czasem wiele oddaje.

Poprzednia 1234 Następna

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.