Publicystyka
Fala migrantów „zalewa" dziś Europę. Eksperci alarmują, że to dopiero początek – ludy krajów arabskich i azjatyckich dręczone są nie tylko przez polityczną destabilizację i konflikty zbrojne, ale również – jak dowodzą klimatolodzy – przez zmiany klimatu powodujące pustynnienie tradycyjnych obszarów upraw. Ale te setki tysięcy pukające dziś do bram Europy to niewiele w porównaniu do ponad dwóch milionów uchodźców i migrantów z Bałkanów i Czeczenii z drugiej połowy lat 90., a nawet – do polskiej emigracji, zarówno politycznej, jak i zarobkowej, która w latach 1966-2014 w zasadzie rokrocznie szła w dziesiątki tysięcy wyjazdów sklasyfikowanych na jako na pobyt stały1 i która od 2004 r. rokrocznie przyrasta o kilkaset tysięcy wyjeżdżających, wedle statystyk, na pobyt czasowy.
Jednak obecna migracja z jakichś powodów uderza w inne struny niż poprzednie wędrówki ludów. W latach 90. dla chyba wszystkich w Polsce było oczywistością przygarnięcie ofiar bałkańskich wojen domowych czy konfliktu w Czeczenii – nawet jeśli praktyka integracji okazywała się już trudniejsza, zwłaszcza dla lokalnych społeczności. Tymczasem w 2015 roku Polacy najchętniej nie wpuszczaliby nikogo. Być może warunkowo przyjęliby ograniczoną liczbę chrześcijan, którzy byliby bardziej „podobni” i łatwiej by im było się „zasymilować” (asymilacja - włączenie się do społeczeństwa przez upodobnienie się do niego - zastąpiła w języku potocznym pojęcie integracji).Ale i tu pojawiają się natychmiastowe zastrzeżenia: przecież „ich chrześcijaństwo” jest zbyt różne od naszego, więc asymilacja jest z góry skazana na porażkę, a poza tym nie wiadomo, jak odsiać potencjalnych terrorystów ani jak odróżnić prawdziwego uchodźcę od migranta ekonomicznego. A poza tym oni wszyscy chcieliby jak najszybciej dostać się do Szwecji; wcale nie chcą mieszkać w Polsce.
Nie dowierzamy nie tylko polskim, ale i unijnym oraz międzynarodowym służbom, że są w stanie kompetentnie przeprowadzić selekcję (kolejne wydawałoby się - przestarzałe słowo) i segregację (!) imigrantów, którzy „wyrzucają swoje paszporty”, żeby podstępnie utrudnić identyfikację. Nie wierzymy też w kulturotwórczą moc Kościoła, który co prawda niegdyś gościnnie otwierał drzwi przed politycznymi dysydentami, przykładając się do niemal alchemicznej przemiany jednego systemu politycznego w drugi, ale dziś zdecydował, że mimo nawoływań papieża nie powtórzy dziś tego gestu przed przybyszami spoza Europy.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.