Publicystyka



Czy sędzia leżąc w wannie myśli o sprawie?

akta spraw sądowych| Daniel Kahneman| heurystyka| intuicja| Marcus Raichle| referendarz| sądownictwo| sędziowie| wokanda| wyroki

włącz czytnik
Czy sędzia leżąc w wannie myśli o sprawie?

Wracam do tematu czasu w sądownictwie i w sądzeniu. W poprzednim poście pisałam o gwarancjach prawnych czasu trwania sprawy i zasygnalizowałam temat względności czasu, która ma wpływ na „odczuwalność” trwania zdarzenia czy ciągu zdarzeń, niezależną od miar „bezwzględnych”, takich jak tydzień, miesiąc czy rok. Blog, w przeciwieństwie do książki, pozwala mi podejść do rzeczy niechronologicznie, co jej źródłem mojego zadowolenia, ponieważ „przemieszanie” tematów raz już ułożonych w szeregu, pozwala niekiedy spojrzeć na rzecz z innej perspektywy. Ma takie samo niezwykle istotne znaczenie, jak montaż w filmie. No to jedziemy. Dziś kładę na stół temat:

„Czas równoważony do jakości”

Trudno wyobrazić sobie skuteczność w taki sposób: tylko działanie i żadnego myślenia. Zadałam sędziom pytanie, czy mają czas „na myślenie”. Chodzi o myślenie bez podejmowania jakichkolwiek czynności, w tym nawet szukania komentarzach i orzecznictwie. Takie sobie siedzenie w fotelu, przy lampce wina i dumanie nad sprawą lub pozwolenie jej na przepływanie przez głowę. Zapytałam też czy i do czego takie myślenie byłoby im potrzebne.

Oto, co odpowiedzieli:[1]
„U mnie jest tak, że ja cały czas chodzę i myślę i rozsupłuję ten węzeł. Jednak żeby usiąść i pomyśleć, obecnie nie mam czasu. To jest właśnie najgorszy aspekt tej pracy”.

„Czas? Tego czasu na myślenie się nie planuje. Po prostu jak problem występuje, to niestety nie zostawia się go zamykając gabinet. To jest taka praca, o której nie da się nie myśleć. To nie jest tak, że idę do domu i już nie myślę o pracy. Czasem myślę na rowerze, na zakupach, przy sprzątaniu czy gotowaniu. Ale nie dlatego, że wtedy mi się fajnie myśli, ale dlatego, że dany problem mi się nasuwa.  Często jest tak, że przy biurku się nie wymyśli, tylko dopiero jak sprawa zapuści korzenie. Po przebudzeniu ma się rozwiązanie problemu, nad którym się myślało trzy dni. Jeśli decyzja w sprawie jest oczywista, to nie zostawia śladu w głowie. Ale jeśli sprawa jest trudna, zawikłana, najczęściej prawnie, choć faktycznie też, to póki się ma ją na myśli, trudno się oderwać”.

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.