Publicystyka
Kościół miał z tym świętem spory kłopot. Ilość zwyczajów do „poprawki” była ogromna i jak świadczy to, co dziś obserwujemy, nie wszystkie udało się oswoić.
Na naszym gruncie najciekawsze są te najbardziej „oczywiste”.
Zaczynając od końca – choinka. W ostatnich czasach ulubiony temat „odkrywców” obwieszczających, iż jest ona pochodzenia niemieckiego.
I prawda to, i nieprawda. Znana była w Polsce od wieków; tyle, że w nieco innej formie. Czubki drzew iglastych zawieszone u pułapu, to przecież nic innego. Szczególną jej odmianą były podhalańskie podłaźnice konstruowane z patyków i słomy, imitujące wspomniane czubki drzew iglastych, bogato zdobione.
Choinka, jaką mamy dziś, rzeczywiście pojawiła się u nas z początkiem XIX wieku, najpierw w środowiskach ewangelików.
Kościół początkowo był przeciwny nowemu zwyczajowi, ale węsząc przegraną, którą zapowiadała praktyczność nowej formy bożego drzewka, skapitulował – nie omieszkawszy obudować jej własnymi znaczeniami.
Przyszło więc choince być symbolem rajskiego drzewa, a zawieszane na nim małe, rumiane jabłuszka (pamiętam tę odmianę, dziś nie do dostania w sprzedaży) oczywiście symbolizowały owoc, którym Ewa skusiła Adama. Czubek choinki zdobiła gwiazda jaka wiodła lud boży do stajenki. Łańcuchy, które przed świętami w mojej komunistycznej szkole kleiło się godzinami na pracach ręcznych miały symbolizować węża paskudę, który zwiódł niewiastę. Świeczki to iskry boże rzucające na lud światło zrozumienia świata.
Itd.Itd.
A kult drzew znany był w północnej Europie daleko przed chrześcijaństwem.
Siano pod wigilijnym obrusem jest jednym z najstarszych zwyczajów i pochodzi z dawnych słowiańskich kultów agrarnych, podobnie jak ziarno na stole i opłatek. Ten ostatni w Polsce zachował nazwę łacińską oznaczającą ofiarę, w prawosławiu jest prosforą w formie bardziej przypominającą zwykły chleb.
Dzielenie się chlebem to piękny zwyczaj bez względu na to, czy ktoś zechce nadać temu sens religijny czy nie.
Po wieczerzy wigilijnej siano, ziarno i resztki opłatków zanoszono bydełku. Jeszcze za mojej pamięci można było u księdza dostać specjalne opłatki dla zwierząt – kolorowe, niebieskie i zielone.
Puste miejsce przy stole to zwyczaj stary jak ludzkość, który kazał przyjmować wędrowca, nakarmić go i napoić – pomóc przetrwać. Wzajemne stosowanie tego zwyczaju było praktyką, która uratowała życie niejednemu w czasach, gdy sąsiad do sąsiada wędrował całymi dniami. W Polsce mówiło się o miejscu dla „zagórskich panów”, dla zbłąkanych w zimowej zamieci, dla biednych, których nie stać na wieczerzę itd.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.