Publicystyka



Mankamenty demokracji przedstawicielskiej

Abraham Lincoln| Arend Lijphart| Ateny starożytne| demokracja bezpośrednia| demokracja przedstawicielska| Indeks Transformacji Fundacji Bertelsmanna| Joseph Schumpeter| obietnice wyborcze| partie polityczne| Paul E. Meehl| Philippe Schmitter| Piotr Uziębło| poliarchia| preferencje| Robert A. Dahl| równość szans

włącz czytnik

Przedstawiciele władzy jednak zawsze bronią się przed wyborcami. Badacze amerykańscy stwierdzili, że strategia unikania winy przynosi lepsze efekty dla reelekcji polityków niż usprawiedliwianie się czy tłumaczenie. Do obrony używają także zasobów państwowych. W tym celu, jak dokumentowała to Anna Grzymała-Busse w Rebuilding Leviathan..., często dokonują zawłaszczenia swego państwa. Manipulują lub odmawiają dostępu do informacji publicznej, korumpują albo też rozbudowują sieć klientelistycznych powiązań, która niweczy preferencje obywateli oraz egzekwowanie odpowiedzialności. W celu unikania odpowiedzialności budują także identyfikację ideologiczną, partyjną czy personalną z wyborcami. José Maria Maravall doskonale zilustrował te zjawiska na przykładzie rządów socjalistycznej Partido Socialista Obrero Español i Felippe Gonzaleza w Hiszpanii.

Zgodnie z jedną z teorii psychologicznych zwykli ludzie wykazują zainteresowanie polityką głównie pod wpływem emocji. Dopiero wtedy uruchamia się rozum analityczny. Emocje i rozumowanie wzajemnie się nie wykluczają. Emocje przełamują rutynę, a zatem pomagają także neutralizować identyfikację partyjną, ideologiczną czy personalną wyborców. Egzekwowanie odpowiedzialności, czyli ocena rządzących ex post może się zrealizować w akcie wyborczym. Tym bardziej że pojawia się atrybucja odpowiedzialności, polegająca na personifikacji polityki, a odpowiedzialność musi być personalna. I gdyby tylko doktrynalna definicja odpowiedzialności znalazła egzemplifikację w szeroko rozpostartych między władzą a obywatelami instytucjach państwa, sytuację demokracji przedstawicielskiej można by uznać — w tym punkcie — za u c z c i w ą według kanonu Dahla. Niestety kreowanie takich instytucji zależy w głównej mierze od tych, których wybraliśmy do władzy. I każdy, kto się tam dostał, patrzy na nie jako na instrumenty wymierzone przeciwko niemu, nie biorąc pod uwagę, że kiedyś może znaleźć się — wolą wyborców — po drugiej stronie barykady, że instytucje takie nie powściągają tylko jego, ale także jego rywali. Takie jednak myślenie znamionuje jedynie polityków o odpowiedniej kulturze rządów prawa w demokracji.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.