Publicystyka



Na wokandzie: Zły urok zbrodni

Jacek Dubois| Katarzyna W.| koty| obrońca| sprawozdawca sądowy| zabójstwo| zbrodnia

włącz czytnik

Rozprawy były tak obciążające emocjonalnie, że musiałem szukać sposobu, by po nich odreagować. W końcu znalazłem. Uciekłem w krainę wyobraźni. Zacząłem pisać bajki dla moich synów, których bohaterem był kot podróżnik, poszukiwacz starożytnych skarbów. Terapia okazała się skuteczna, a pisanie stało się moją pasją. Dziś, by oderwać się od spraw, nad którymi pracuję – piszę, aby odpocząć od pisania – czytam akta ciekawych spraw.

Pewnego dnia natrafiłem na akta fascynującej sprawy, której bohaterami były… koty. Powództwo wniósł podróżnik odwiedzający najniebezpieczniejsze miejsca na świecie, odkrywca źródeł Amazonki, do tego trener komandosów. Powróciwszy z kolejnej ekspedycji, podróżnik zamieszkał w lokalu sąsiadującym z mieszkaniem właścicielki dwóch kotów. I rozpoczął się dramat.

Jak wynikało z pism do administracji budynku, którą podróżnik prosił o pomoc, koty niemal codziennie wdzierały się do jego mieszkania przez uchylone okno. Ta „inwazja” budziła jego strach. Opisywał, jak koty skacząc z parapetu wtargnęły do jego łóżka, co spowodowało jego gwałtowne przebudzenie i wstrząs realnie zagrażający jego życiu. Innym razem, po podstępnym przeniknięciu do mieszkania, skonsumowały produkty żywnościowe o wartości 210 zł. Na koniec doszło do tragedii. Finałem kolejnego wtargnięcia było zbicie bezcennej wazy. Miarka się przebrała i podróżnik złożył w sądzie pozew o zapłatę. Dochodził odszkodowania za zniszczenie naczynia z III wieku p.n.e, które dla celów procesowych wycenił na symboliczne 20 tys. zł.

Proces miał emocjonujący przebieg. Podróżnik wstawał i demonstrował jak był terroryzowany przez zwierzaki. Ripostując, pełnomocnik kocich interesów żądał określenia dokładnych terminów, kiedy koty miały wdzierać się do mieszkania, a następnie wykazywał, że koty przebywały wtedy na wakacjach. Przekonywał też, że zwierzaki od urodzenia żywiły się wyłącznie suchą karmą. I udowadniał, że nawet jeśli podróżnik żywił się takim samym pożywieniem, nie jest możliwe, by, biorąc pod uwagę cenę karmy, zwierzęta w ciągu jednego wieczora spożyły produkty za kwotę wynikającą z pozwu.

Kulminacyjnym punktem procesu była opinia biegłego powołanego do wyceny bezcennej antycznej wazy. Naczynie okazało się tandetnym współczesnym wyrobem o wartości nieprzekraczającej kilkuset złotych. Koty zwycięsko wyszły z procesu.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.