Publicystyka
Polacy na huśtawce nastrojów
bezpieczeństwo| Donald Tusk| eurowybory| Ewa Kopacz| Jarosław Kaczyński| konflikt| PiS| Platforma Obywatelska| Rada Europejska| Radosław Sikorski| Rosja| Ukraina| wybory samorządowe
włącz czytnikPolska podsłuchowa
Emocje polityczne rosły wraz z wiosenną temperaturą. W połowie czerwca wybuchła afera podsłuchowa. Gdy tylko „Wprost” opublikowało pierwsze fragmenty podsłuchanych rozmów między ministrem spraw wewnętrznych i prezesem NBP, opozycja zgodnie uznała, że państwo polskie jest słabe, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo rządzących nie działają, a sami rządzący zachowują się niedojrzale, posługują się nieparlamentarnym językiem i co najważniejsze – „knują przeciwko PIS”, obmyślając co robić, żeby ta partia nie doszła do władzy. A w dodatku robią to przy suto zastawionym stole, opijając się drogimi trunkami pewnie za „nasze pieniądze”.
Tego ostatniego Polacy długo nie zapomną. Skojarzenie pieniędzy z niezbyt poprawnym zachowaniem polityka zwykle kończy się źle dla polityka, zwiększa bowiem gotowość do wyrażenia złości i niechęci wobec niego. I tak się stało: zaufanie do podsłuchanych polityków i do PO wyraźnie zmalało. Nie udało się ówczesnemu premierowi skutecznie przekonać Polaków, że wyrwane z kontekstu, a z lubością cytowane w mediach kilka razy dziennie, słowa szefa MSW „…i kamieni kupa” są dosadnym, ale świadczącym o dostrzeganiu przez niego problemie braku współpracy między różnymi organami państwa.
Po aferze: strasznie i śmiesznie
Nie udało się, bo w kolejnych dniach kryzysu najważniejsi przedstawiciele tych organów wykazywali nie tylko brak koordynacji swoich wypowiedzi (porównaj oświadczenia prokuratora generalnego i ministra Biernackiego w sprawie zachowania służb w redakcji „Wprost”), ale też brak profesjonalizmu i bezradność (teczka z dokumentami ABW, zostawiona w redakcji, to „wisienka na torcie” w tym pokazie sprawności).
Widzowie tego spektaklu przeżywali różne emocje. Było i strasznie, i śmiesznie. Na całej awanturze straciły również media. Nie tylko dlatego, że okazało się, iż „Wprost” nierzetelnie, fragmentarycznie, w sposób wyrwany z kontekstu publikowało materiały zdobyte w drodze przestępstwa, co obniżyło wiarygodność dziennikarzy tego tygodnika. Szybkie bezkrytyczne poparcie tych dziennikarzy niemal przez całe środowisko i domaganie się specjalnego traktowania przez prokuraturę zaowocowało także poczuciem, że interes środowiska jest dla wielu dziennikarzy ważniejszy niż interes państwa.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.