Publicystyka



Polak na cmentarzu

cmentarz| groby| Henryk Sienkiewicz| Lippstadt| patriotyzm| tradycje rycerskie

włącz czytnik

Długie wieczory przy ognisku kraszone opowieściami i trunkami znacznie smaczniejszymi, niż pospolite piwo też mają swój urok. Szczególnie gdy na trawie leżą  pysznie wydziargane serwetki, w rękach kryształowe kieliszki z domową nalewką co przez kontrast z otoczeniem nadaje tym spotkaniom niezwykłego sznytu.

W rozmowach przewijają się różne tematy oprócz jednego – polityki. Nikt nigdy się z nikim nie umawiał, ale jakoś tak się porobiło, że o polityce się nie rozmawia. Samo tak wyszło.

Czasem tylko polityka pojawia się niechcący, na chwilę, wstydliwie, kiedy komuś przypomni się jakiś cudak, który jedzie przez pół Polski tylko po to, by oblać farbą groby radzieckich żołnierzy poległych w Polsce. Zdarzył się i donos do władz, że jacyś „podejrzani ludzie” (to my) nie wiadomo dlaczego pucują groby hitlerowców, którzy okupowali naszą umęczoną Ojczyznę.

Donosiciele i niechętni są z różnych pokoleń, choć ostatnio przeważają w tej grupie młodzi samozwańczy kontynuatorzy walki „żołnierzy wyklętych”, którzy uważają się za prawdziwych Polaków, jedynych prawdziwych Polaków, a dla takich przecież wszystko co niepolskie jest warte jedynie zniszczenia i zbezczeszczenie, które to bohaterskie czyny szeroko komentowane są potem w patriotycznych środowiskach przysparzając im sławy „niezłomnych”.

I nie da się tym ludziom wytłumaczyć, ze historia jest historią, że nie zmienimy jej żadnymi barbarzyńskimi wyczynami, że człowiek po śmierci jest już tylko człowiekiem, a nie wrogiem, a nawet tego, że w wielu miejscach na świecie są polskie groby, o które ktoś dba. Dba? Bzdura, niemożliwe! Antypolska propaganda!

Opowiadałem kiedyś na tym portalu o zdjęciach zrobionych przez moją siostrę na cmentarzu w Orle w Rosji.

Większość grobów to powstańcy styczniowi pracujący przy budowie linii kolejowej Tuła - Orzeł. Wrogowie rosyjskiego państwa, buntowszczyki, obcy.

Polaków dziś w Orle nie ma. A groby są zadbane, na zdjęciach widziałem nawet świeże kwiaty. Ot, dzika Ruś, nie to co my – cywilizowani!

Niedawno, zupełnie przypadkiem, przyjaciel Niemiec zagadnięty o Polaków w Westfalii (znalazłem takie pisemko wydawane po wojnie) przysłał mi fotografie z cmentarza w niedużej miejscowości Lippstadt.

Temat wbrew pozorom, całkiem wakacyjny, ponieważ korzystając z aury odbywamy często bliższe i dalsze podróże, a na trasie nie raz nie dwa trafiają się nam tereny funeralne, jako nieodłączny element ludzkiego osadnictwa od prawieków.

Groby nie poniszczone, gmina dba o nie jak o każde inne na tym cmentarzu. Normalka, chciałoby się powiedzieć. A jest to w miejscowości, której spora liczba mieszkańców to tzw. „wypędzeni” z byłych niemieckich terenów wschodnich. Według naszego pojmowania – wrogowie najgorsi z najgorszych.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.