Publicystyka



Wieczyste potępienie

Krajowy Rejestr Sądowy| księgi wieczyste| nieruchomości| odpis| Ziemie Odzyskane

włącz czytnik
Wieczyste potępienie
Wzdów - hipoteka w Brzozowie. Foto: Wikipedia.org

W praktyce prawniczej jest taka jedna rzecz, przy robieniu której po pewnym czasie nawet najspokojniejszy człowiek zacznie używać wyrazów nieprofesjonalnych, analizować kwestię ojcostwa osoby odpowiedzialnej za to wszystko, jak również obmyślać dla niej adekwatny zestaw mąk piekielnych. Coś co wymaga ostrego wzroku, ponadprzeciętnych zdolności manualnych, a także niekiedy użycia odpowiednich narzędzi technicznych. Coś, co  powinno być uwzględnione w programie obowiązkowym każdej aplikacji oraz egzaminu zawodowego, a także być elementem ćwiczeń, warsztatów i zajęć laboratoryjnych na studiach prawniczych. Wyzwanie i koszmar każdego prawnika zajmującego się sprawami związanymi z nieruchomościami... czyli analiza odpisu z nowej księgi wieczystej.

No właśnie. Każdy, kto musiał to robić dokładnie wie, o co chodzi. Dla tych, którzy nie wiedzą przyda się się natomiast krótkie wprowadzenie do tematu. Otóż księgi wieczyste pełnią przede wszystkim funkcję rejestru właścicieli nieruchomości. Gdyby nie było ksiąg wieczystych udowodnienie prawa do nieruchomości wymagałoby przedstawienia dokumentów potwierdzających przejście prawa do nieruchomości na kolejne osoby, czy to w drodze umowy, czy przez dziedziczenie, począwszy od pierwszego jej właściciela. A tu może być problem. Bo o ile na tzw. Ziemiach Odzyskanych wystarczyłoby chyba cofnąć się do 1945 r., to na ziemiach Królestwa trzeba by chyba załączyć carskie ukazy o uwłaszczeniu chłopów. Księga wieczysta ułatwia sprawę - osoba wpisana w księdze wieczystej jako właściciel jest uważana za właściciela dopóki ktoś nie udowodni, że jest inaczej. W razie potrzeby wykazania swego prawa żadnych innych dowodów, poza odpisem z takiej księgi przedstawiać więc nie trzeba. I to z tymi właśnie odpisami, a dokładniej z tym, jak one wyglądają, jest problem.

Odpis "starej" księgi wieczystej, to znaczy takiej, która nie została jeszcze "zmigrowana" do Nowego Lepszego Elektronicznego Systemu wyglądał bardzo prosto. Najpierw było napisane co to za nieruchomość, jakie ma numery działek geodezyjnych, powierzchnię, gdzie jest położona, czy zabudowana czy nie. Potem wpisywano kto jest właścicielem, a poniżej w większości odpisów znajdowała się formuła "Działy III i IV wpisów nie zawierają". Było tak, bo w dziale III wpisywane są ograniczenia własności (np służebność drogi koniecznej) a w dziale IV hipoteki obciążające nieruchomość, a większość nieruchomości była od nich wolna. Wszystko to zajmowało jedną stronę kartki A4, a czasem tylko pół. Ustalenie na podstawie takiego odpisu, kto jest właścicielem nieruchomości było bardzo proste i zajmowało w zasadzie tylko chwilę. Ale niestety było nienowoczesne, więc w ramach ulepszania postanowiono to zmienić. I tu właśnie biedny Azor został pogrzebany.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.