TK



Sulikowski. Czy możliwy jest powrót do status quo ante bellum? Powiedzieli, napisali... (odcinek 68)

Carl Schmitt| Konstytucja RP| Kornel Morawiecki| niezależność sądów| orzecznictwo TK| partie polityczne| Prawo i Sprawiedliwość| Stefan Rozmaryn| Trybunał Konstytucyjny

włącz czytnik

4. Kontynuacja diagnozy wymaga przejścia do refleksji nad politycznością w trzecim ze wzmiankowanych kontekstów – politycznością polskiego acquis constitutionnel. Jak to określił w 2006 r. ówczesny prezes TK, M. Safjan, ów dorobek jest „skumulowanym doświadczeniem orzeczniczym Trybunału Konstytucyjnego”[10]. Duży prestiż społeczny, jakim tradycyjnie cieszył się polski TK, i wynikające z braku „naturalnych wrogów” przeświadczenie o jego neutralności i normalności legitymizacyjnie oddziaływał także na status orzecznictwa. Nie chodzi o to, że poszczególne decyzje Trybunału nie były przedmiotem krytyki. Oczywiście były. Jednakże ta krytyka miała na ogół charakter wewnątrzsystemowy. (…) Czasem pojawiały się zarzuty opierania pojedynczych orzeczeń na argumentacji z moralności politycznej czy filozofii politycznej. Dotyczyło to przede wszystkim tych decyzji, które odnosiły się do kwestii istotnych z punktu widzenia programów partii politycznych bądź też kwestii mocno obciążonych ideologicznie (aborcja, lustracja). Nie przeradzało się to jednak zasadniczo w generalizacje dotyczące całego dorobku orzeczniczego. W konsekwencji polityczność samego acquis nie była realna, ponieważ nie była przedmiotem antagonizmu, nie mobilizowała wrogów. (…) Jako założenie [przyjmę] generalną tezę, iż polski TK nie różni się zasadniczo od sądów konstytucyjnych w innych państwach i dąży do budowy w swoim orzecznictwie pewnej uniwersalistycznej wizji „liberalnego rozumu politycznego”, która w założeniu byłaby do przyjęcia dla wszystkich. Innymi słowy w tym miejscu zaakceptuję słynną tezę J. Habermasa, że sądy konstytucyjne przynajmniej podejmują próbę translacji założeń i reguł pewnego potencjalnego (projektowanego) konsensu społecznego do postaci, w której te reguły są zrozumiałe dla administracji sterowanej przez władzę i ekonomii sterowanej przez pieniądz[11]. (…) Nawet bowiem przyjęcie mocno kontrowersyjnej Habermasowskiej tezy jako prawdziwej w sensie opisowym wikła w problem polityczności. Dla zilustrowania tego fenomenu posłużę się diagnozami Ch. Mouffe i E. Laclau, którzy w latach 80. ubiegłego wieku przewidzieli nadejście kryzysu demokracji liberalnej i powrót populizmu oraz emocjonalnej polityki, argumentując, iż sprzeczności między komponentem liberalnym a demokratycznym w dominującym paradygmacie rządzenia muszą do tego doprowadzić[12]. (…) Głównonurtowe partie i zinstytucjonalizowane siły polityczne zostają zmuszone do respektowania treści, których pierwotnie ideologiczny charakter został pozornie zneutralizowany w procesie jurydyzacji. W konsekwencji partie stają się do siebie podobne, profesjonalizują się i zlewają ideologicznie w pewien względnie ekspercko-zawodowy kompleks, którego głównym celem jest profesjonalna walka o stanowiska dla siebie i kolegów[13]. (…)

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.