TK



Sulikowski. Czy możliwy jest powrót do status quo ante bellum? Powiedzieli, napisali... (odcinek 68)

Carl Schmitt| Konstytucja RP| Kornel Morawiecki| niezależność sądów| orzecznictwo TK| partie polityczne| Prawo i Sprawiedliwość| Stefan Rozmaryn| Trybunał Konstytucyjny

włącz czytnik
Sulikowski. Czy możliwy jest powrót do status quo ante bellum? Powiedzieli, napisali... (odcinek 68)
Ogłoszenie wyroku 9 marca 2016 w sprawie K 47/15

Prof. Adam Sulikowski – Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego

1. W ostatnich miesiącach mamy okazję być świadkami, a niekiedy uczestnikami bezprecedensowego w polskich dziejach sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wcześniej w swojej ponad trzydziestoletniej historii rodzimy sąd konstytucyjny nigdy nie wywoływał tak wielkich emocji i tak dużego zainteresowania tzw. opinii publicznej. Bez względu na to, kto w tym sporze odniesie sukces na polu prawnym, można bez ryzyka zbytnich kontrowersji wyrazić pogląd, że następuje koniec pewnej epoki w naszych najnowszych dziejach ustrojowych, a przynajmniej kryzys dotychczasowego paradygmatu funkcjonowania TK. Jeśli dyskursy naukowe, formułujące twierdzenia o polskim sądzie konstytucyjnym, są obecnie w czymś zgodne, to jest to teza o niemożności powrotu do status quo ante bellum. W niniejszym tekście podejmę próbę zdiagnozowania tego kryzysu na nieco innym poziomie teoretycznym niż się to zwykle czyni. Kluczem do proponowanej diagnozy będzie pojęcie polityczności wypracowane w intertekstualnym łańcuchu przez C. Schmitta, Ch. Mouffe i E. Laclau. W moim bowiem przekonaniu obecny spór to nie tylko element walki politycznej między koalicją partii, która uzyskała większość bezwzględną w legislatywie, a ustępującą większością, która uczyniła z TK swą ostatnią redutę zdolną do zablokowania zmian politycznych, lecz także przejaw porażki pewnego projektu modernizacyjnego, który sam w sobie był przedstawiany jako niepolityczny. (…).

2. Jak pisał C. Schmitt, polityczność opiera się na specyficznym dla niej podstawowym rozróżnieniu, do którego można sprowadzić wszystkie działania polityczne. (…)

O polityczności sądu konstytucyjnego na gruncie teorii Schmitta można mówić co najmniej w trzech kontekstach. Po pierwsze, i w taki sposób najczęściej się mówi, w kontekście upartyjnienia. Nowoczesny system polityczny w demokracji parlamentarnej opiera się na partiach, które biorą udział w zorganizowanej walce o władzę. Ta walka ewidentnie mobilizuje jednostki i grupy wokół opozycji przyjaciel/wróg, czyli jest polityczna. Sąd Konstytucyjny jest w tym kontekście uwikłany w polityczność, jeżeli sędziowie w swojej działalności reprezentują interesy partii politycznych. Oczywiście, w polskich warunkach prawnych oficjalnie o takim upolitycznieniu nie może być mowy, wszak, jak wynika z przepisów najwyższej rangi, sędziowie TK są niezawiśli i nie mogą należeć do partii politycznych. Niemniej jednak wyrazem skrajnej naiwności byłoby twierdzenie, że zapisanie w Konstytucji i ustawach wymogu apolityczności wywołuje automatycznie rzeczywiste skutki. Sędziowie w naszych warunkach pochodzą z wyboru, którego dokonuje Sejm – izba parlamentarna, której polityczność, w sensie upartyjnienia, nie może budzić żadnych wątpliwości. Jak zauważa J. Zajadło, problem upartyjnienia wyboru sędziów jest dobrze znany filozofii prawa, dostrzegany i dyskutowany[1]. Nie można oczywiście wykluczyć zawarcia pewnego kontraktu według schematu „wierność za wybór”, niemniej jednak trzeba przyznać, że zapewnienie wypełniania warunków umowy może być utrudnione. Przede wszystkim kadencja sędziego jest długa, co powoduje duże prawdopodobieństwo wystąpienia parlamentarnej alternance politique podczas jej trwania. Poza tym zakaz reelekcji utrudnia formułowanie imperatywów w rodzaju; „jeśli zawiedziesz, nie zostaniesz powtórnie wybrany”. W końcu, co wydaje się najważniejsze, w sądzie konstytucyjnym funkcjonują silne imperatywy instytucjonalne, wśród których wymóg demonstrowania wręcz rytualnej czystości od „brudnego świata polityki” zajmuje poczesne miejsce. (…) Pewna niezależność sądów od partii politycznych nie jest zatem, jak się wydaje, mityczna, lecz jest możliwa do obrony zarówno na gruncie teoretycznym, jak i empirycznym. Co ciekawe, to właśnie zarzut upartyjnienia, mimo że jego podstawy są mocno wątpliwe, jest najczęściej formułowany w aktualnie obserwowanym sporze wokół TK. (…) Trzeba jednak podkreślić, że polityczność jako upartyjnienie nie jest tym, co realnie funduje omawiany spór.

Poprzednia 1234 Następna

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.