TK



„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie

Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy

włącz czytnik

Na drogę opozycji wprowadza go dopiero współpraca ze Stefanem Bratkowskim w SDP w okresie pierwszej „Solidarności”, a następnie współpraca z podziemiem w latach 80-tych. Jest więc człowiekiem związanym blisko z systemem, który w pewnym momencie przechodzi na drugą stronę. Taka biografia nie stanowi w Polsce w żadnym wypadku wyjątku i trudno oceniać ją negatywnie, tym bardziej że w prosystemowym-partyjnym okresie swego życia Wieczorkowski nie należał bynajmniej do jakiś agresywnych propagandzistów. Można mu nawet wierzyć, że jego kpiarski stosunek do otoczenia sprawiać mu mógł niekiedy trudności w kontaktach ze sztywnym i pozbawionym poczucia humoru komunistycznym establishmentem.

Problem tkwi w stosunku znanego dziennikarza do własnej biografii. O ile zapisem Leopolda Ungera rządzi chłodny autokrytycyzm i dążenie do zrozumienia własnej drogi życiowej, dzięki czemu skłania on swoich inteligentniejszych czytelników do podobnego wysiłku, trudno to dostrzec u Wieczorkowskiego.

Przedstawia siebie jako osobę nieustannie niemal krzywdzoną przez system i żyjącej cały czas w wewnętrznej nań niezgodzie, gdy tymczasem podawane przez niego samego fakty wyraźnie temu przeczą. Opisuje swoje zaangażowanie w opozycję nie jako wynik jakiegoś ideowego przełomu lub jako wynik intelektualnego dojrzewania, lecz jako kontynuację swoich poprzedniej postawy. Między jednak pracą w „Trybunie Ludu” czy bycie protegowanym Sokorskiego a współpracą z podziemiem w l. 80 jest przepaść, a nie kontynuacja.

 

Szanowałem tych na szczytach [władzy – dop.KW] uznawałem za partnerów wielu, z którymi znajdowałem wspólny język, reszta to była mierzwa (s.134)

 

Wieczorkowski, będący w owej „antybolszewickiej” opozycji wewnętrznej, po drugiej stronie ma, jeśli wczytać się w jego tekst, prymitywny chłopski z pochodzenia aparat partyjny, moczarowców, endecję i antysemitów.

Ma też niechętny stosunek do tych, którzy niegdyś zaangażowali się w stalinizm a później byli działaczami odnowy.

 

[..] dzieliła mnie od nich nieprzekraczalna bariera – odmiennych doświadczeń historycznych. Oni przeżyli swój radosny „Sturm und Drang Periode”, za który wspólnie pokajali się i wspólnie przeżyli katharsis. Łączyło ich to, co nas od nich dzieliło: solidarne poczucie winy.(s.73).

 

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 27-10-12 17:13
Redaktor Wóycicki zapomniał juz, jak z Życia Warszawy na początku lat 90. wyrzucił sam Aleksandtra Wieczorkowskiego. Za konkretną publikację, jesli mnie pamięć nie myli - było to coś, czego nie lubili hierarchowie kościoła. Może by pan więc o tym coś napisał? Chętnie przeczytam, inni dziennikarze z tamtej redakcji tez pewnie.