TK



„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie

Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy

włącz czytnik

Ten swoisty arystokratyzm Wieczorkowskiego (umieszczenie inteligencji, ziemiaństwa i arystokracji w jednym szeregu jako sierot po jakimś dawniejszych lepszych czasach) ma jednak szczególny posmak. Pisze:

 

Szanowałem tych na szczytach [władzy – dop. KW] uznawałem za partnerów wielu, z którymi znajdowałem wspólny język, reszta to była mierzwa (s.134)

 

Należy też zauważyć, że PRL „miliony urodzonych w rodzinach inteligenckich” doprowadzał w dużej mierze do degradacji materialnej, nie był jednak w stanie doprowadzić do degradacji moralnej czy intelektualnej u tych, którzy umieli sprostać trudnym czasom. „Ludzie z awansu społecznego” przynależący do „klas przodujących” (posłużmy się dość eklektyczną terminologią autora „Mojego PRL”) stali wobec takich samych wyzwań jak „ziemianie, arystokracja i inteligencja”. Dystans wobec systemu komunistycznego nie jest u nikogo przecież wynikiem samego tylko pochodzenia społecznego (choć może ono temu sprzyjać), lecz postawy moralnej, którą można zdradzić zarówno będąc chłopem jak i inteligentem. Wieczorkowski pisze:

W godzinie prawdy stanąłem po właściwej stronie (s.229)

Postawa Wieczorkowskiego od roku 1981 wskazuje, że tak jest w istocie. Pytanie jednak dlaczego ów moment, który sam on nazywa godziną prawdy nastąpił tak późno, czy cały poprzedni okres da się skwitować dowcipem i anegdotami. Wieczorkowski uważa się przy tym za kogoś lepszego, inteligenta, który zgodnie z polskim inteligenckim mitem nigdy nie traci obywatelskiej cnoty. Tylko, że mity nie zawsze są prawdziwe.

Unger jest polskim Żydem, intelektualistą o wyostrzonej samoświadomości, dlatego dużo łatwiej zdobyć mu się na krytycyzm wobec PRL (PRL mu to ułatwia będąc antysemickim) i samego siebie. Ciekawe i ważne w jego biografii jest to, że w Rumunii jako całkiem młody człowiek obraca się w kręgu ministra Becka oraz przedwojennych dziennikarzy ukształtowanych jeszcze w II RP. Pisze, jak dalece niektórzy z tych ludzi ukształtowali go i wpłynęli na niego. Patrząc na całą jego biografię można zobaczyć klamrę, która spina jego młodzieńcze lata i jego punkt dojścia, zachodniego i cenionego dziennikarza. Niezależnie więc od jego peerelowskiej kariery (piszę „niezależnie” a nie „wbrew” tej karierze) jest w jego postawie konsekwencja i upór, by nie porzucić elementarnych zasad dziennikarskiej profesji , a jego barwna postać jest świadectwem ciągłości najlepszego polskiego dziennikarstwa od czasów II RP aż do dzisiaj.

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 27-10-12 17:13
Redaktor Wóycicki zapomniał juz, jak z Życia Warszawy na początku lat 90. wyrzucił sam Aleksandtra Wieczorkowskiego. Za konkretną publikację, jesli mnie pamięć nie myli - było to coś, czego nie lubili hierarchowie kościoła. Może by pan więc o tym coś napisał? Chętnie przeczytam, inni dziennikarze z tamtej redakcji tez pewnie.