TK



Bazgroły

Kodeks cywilny| orzecznictwo| pieczątka| podpis| Sąd Najwyższy

włącz czytnik
Bazgroły

Trafiło do mnie pismo, bardzo istotne z punktu widzenia pewnej sprawy. Mniejsza o to jakiej, istotne jest to, że zgodnie z paroma innymi pismami winno ono być opatrzone podpisami dwóch ważnych osób, albo będzie nieważne. A mówiąc po prawniczemu zawiera ono oświadczenie woli, które dla swej ważności wymaga formy pisemnej, to jest opatrzenia pisma własnoręcznymi podpisami dwóch osób umocowanych do łącznej reprezentacji składającego oświadczenie. No i co my tam mamy? Ano na dole, pod treścią pisma są dwie pieczątki imienne owych ważnych osób, z podaniem ich wicestanowisk, oraz coś, co chyba miało być podpisami... Chyba, bo na jednej z pieczątek jest jakby sinusoida (czyli przechylone na lewo rozwlekłe „S”) a na drugiej trzy ukośne kreseczki różnej długości, albo trzy jedynki na bardzo długich nóżkach, zależnie jak patrzeć. No i nasuwa się pytanie, które od dawna za mną „chodziło”, gdy przerabiałem na wyroki setki seryjnych pozwów opatrzonych podpisem typu „ptaszek w górę i w dół”. Czy takie coś to w ogóle jest podpis? A jeżeli nie, to gdzie jest granica pomiędzy podpisem a bazgrołem?

Sięgnięcie do źródeł podstawowych, czyli do orzecznictwa oraz komentarzy sporządzanych na podstawie orzecznictwa nie daje jednoznacznej odpowiedzi, prowadzi raczej do większej ilości pytań. Można bowiem w nich znaleźć cytaty i stwierdzenia na poparcie każdej z możliwych wersji. Na przykład jeżeli ktoś chce argumentować, że taka sinusoida i kreseczki nie są podpisem może podeprzeć się stanowiskiem Sądu Najwyższego zawartym w Uchwale 7 sędziów z 30 grudnia 1993 r. (sygn. akt III CZP 146/93) cytując, iż:

Podpis musi obejmować co najmniej nazwisko. Z wymagania tego wynika, że nie chodzi o dowolną postać pisanego znaku ręcznego, lecz o napisane nazwisko. Nazwisko to może być skrócone; pomijanie niektórych liter, zwłaszcza samej końcówki nazwiska, jest w praktyce obrotu prawnego powszechne. Istotne jest to, by napisany znak ręczny - przy całej tolerancji co do kształtu własnoręcznego podpisu - stwarzał w stosunku do osób trzecich pewność, że podpisujący chciał podpisać się pełnym swoim nazwiskiem oraz że uczynił to w formie, jakiej przy podpisywaniu dokumentów stale używa. 

Podobny fragment wykopiemy także w innym często powoływanym orzeczeniu, to jest w postanowieniu Sądu Najwyższego z dnia 17 czerwca 2009 r. (sygn. akt IV CSK 78/09), gdzie napisano: 

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


m__b | 21-12-13 11:28
Sąd najwyższy bardzo ładnie rozpisuje się o podpisach i na inne tematy, na które nie ma zielonego pojęcia. Tym razem zostawmy jednak na nich jakąś suchą nitkę i po prostu przyczepmy się do jednej, konkretnej rzeczy:
- podpis powinien składać się z liter
oraz do wniosku który wyciąga z tego fragmentu autor: tego samego który kierował sądem najwyższym przy napisaniu tej sprawy.
"litery oznaczają te znaczki których nas uczą w polskiej szkole. absolutnie nie jest możliwe stworzenie nowych liter, a także nie jest możliwe używanie innych liter niż nas w polskiej szkole nauczono"
Tak więc w tym momencie rozbija się cała filozofia dotycząca podpisu - ponieważ każdy z nas ma jak najbardziej prawo stworzyć własne litery (co nie jest zabronione, jest dozwolone). Jedna litera - sinusoida i trzy kreseczki - może opisywać całe nazwisko! Jedyny warunek poprawności podpisu to jego konsekwencja. Nie ma przeszkód aby podpisywać się inną kombinacją liter za każdym razem. Jeżeli ktoś potrafi automatycznie podpisać treść dokumentu kluczem prywatnym i załącza klucz publiczny, to może używać tego rodzaju podpisu. Kon - se - kwe - ncja. Podpis jest po to aby osoba która podpisywała dokument zidentyfikowała siebie: ale nie dla innych - dla siebie. Jeżeli jest wątpliwość co do prawdziwości podpisu to pytamy tej osoby. Sąd najwyższy może mówić co chce, w końcu płacą im co miesiąc za produkowanie kolejnych bzdur - należy tę instytucję jak najszybciej zdelegalizować z powodu przestępstw których się dopuszcza.