TK
Bogunia-Borowska:Zmierzch medialnych bożków?
abonament| BBC| Jurgen Habermas| manipulacja| media| rewolucja kulturalna| talk-show| telewizja| „Świat według Kiepskich”
włącz czytnikA może jednak to polskie społeczeństwo obudziło się wcześniej niż twórcy telewizji? Coraz częściej można dostrzec głosy, szczególnie w internecie, że ludzie mają dość słuchania „medialnych kaznodziejów”, jak czasami określa się topowych dziennikarzy telewizyjnych – Miecugowa, Lisa…
Mam wrażenie, że to trochę niesprawiedliwa ocena. To pokolenie, które w latach 90-tych tworzyło standardy telewizji. Oni mieli energię, która współgrała z wyjątkową zmianą społeczną i kulturową. Wtedy telewizja była jedną z instytucji, które rzeczywiście kształtowały rzeczywistość.
Ówcześni „kaznodzieje” na pewno mają dziś świadomość zmiany. Ale każdy z nią radzi sobie inaczej. Grzegorz Miecugow robi porządny program „Inny punkt widzenia” w stacji TVN24, w którym uważnie słucha swoich rozmówców, daje im szansę zbudować wiarygodną wypowiedź. A oprócz tego prowadzi rozrywkowe „Szkło kontaktowe”. Z kolei Tomasz Lis dywersyfikuje miejsca pracy. I jest to działanie zgodne z logiką postępowania ludzi młodych. Pracuje w telewizji, radiu, pisze do gazet, szefuje tygodnikowi publicystycznemu i zakłada platformę informacyjno-blogerską w sieci. I ta taktyka przynosi pozytywne rezultaty. Wniosek: naśladowanie młodszego pokolenia się opłaca. Nie ma wojny pokoleń.
Nie brakuje pani w polskiej telewizji dobrych rozmów, dokumentów, mądrej rozrywki? Talk-show, w którym prowadzący nie obraża widza, nie traktuje paternalistycznie swoich rozmówców?
Chyba musicie sami stworzyć program, w którym pokażecie, jak to się robi.
Na przykład tak, jak w Niemczech, gdzie gospodarzami talk-show są filozofowie, którzy rozmawiają z gośćmi, często bardzo znanymi ludźmi, mądrze, ciekawie i bez taryfy ulgowej.
A może problem jest gdzieś indziej? Może żyjemy w kulturze obrazkowej, w której słowo nie ma już takiego znaczenia? Nie umiemy się słuchać. Tomasz Lis stara się robić ciekawe programy według prostego przepisu: ma być wielu gości. Najlepiej znanych i o sprzecznych poglądach. Tam musi się dużo dziać – przebitki i zmiany ujęć kamery. Rozmowy w studio przypominają raczej pole bitwy. A jak jest bitwa, to muszą być zwyciężeni i pokonani. Kiedy włączam nieraz niemieckie programy, widać, że oni tam z niesłychanym spokojem słuchają się nawzajem. Podobnie jest we włoskiej telewizji, która generalnie jest rozgadana i rozentuzjazmowana. Jednak programy publicystyczne przypominają raczej te znane z niemieckiego kręgu kulturowego. Bliższe są konsensusowi niż konfliktowi. A u nas cały czas trwa walka, żeby wbić się w słowa interlokutora, dorwać do głosu. Powiedzieć swoje. To dyskurs rywalizacji, bardzo popularny w dzisiejszej telewizji. Cała masa programów jest na nim oparta. Konkuruje się w programach o gotowaniu, operacjach plastycznych, a także w programach publicystycznych.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.