TK



Bonum Commune: trzy uwagi o dobru wspólnym

appeasement| dobro wspólne| Immanuel Kant| legitymizacja ustroju| liberalna prawica| Locke| Rawls| socjalistyczna lewica| Thomas Hobbes| umowa społeczna

włącz czytnik
Bonum Commune: trzy uwagi o dobru wspólnym
Foto: sxc.hu

Tekst powstał w ramach projektu Centrum pro studium demokracie a kultury z Brna i Ośrodka Myśli Politycznej „Wartości w polityce i społeczeństwie. Podstawowe pojęcia polityki w polskiej i czeskiej perspektywie”, realizowanego dzięki wsparciu Forum Czesko-Polskiego.

Konrad Janowski i Michał Łuczewski[1] oraz Jadwiga Staniszkis, do których obserwacji się odnoszę, trafili w samo sedno, interpretując problem dobra wspólnego i możliwości jego poznania jako ściśle związany ze sporem między realizmem a nominalizmem filozoficznym. Jestem przekonany, że mają rację i że jest dokładnie tak: jeśli stanowisko filozoficznego realizmu jest uzasadnione, wówczas obiektywne dobro wspólne istnieje i jest poznawalne. Jeżeli jednak rację ma nominalizm, wówczas obiektywne dobro wspólne jest niemożliwe, istnieją wyłącznie subiektywne dobra jednostkowe, a „wspólne“ dobro jest tylko ich „sumą“.

Niestety, we współczesnym zachodnim myśleniu nominalizm dominuje nad realizmem – chodzi tu o szeroko podzielany przesąd nominalistyczny – i dlatego większość ludzi jest sceptyczna wobec idei dobra wspólnego. Osobiście jestem jednak przekonany, że nominalizm jest zasadniczo błędnym stanowiskiem i, co za tym idzie, postrzeganie życia społecznego i politycznego z perspektywy dobra obiektywnego ma sens. Nie tylko ma sens, ale jest również w pełni adekwatne.

W niniejszym tekście chciałbym skupić się tylko na trzech aspektach dobra wspólnego. Najpierw przedstawię główne współczesne koncepcje nominalistyczne, które wykluczają ideę dobra wspólnego. Następnie spróbuję obronić stanowisko, które nie utożsamia całkiem dobra wspólnego z państwem, czy też z przekonaniem, że państwo i tylko państwo jest w stanie to dobro zabezpieczyć. Na zakończenie skupię się na kwestii, czy w środowisku nominalistycznym, które odrzuca koncepcję obiektywnego dobra (czy obiektywnej prawdy w ogóle), jest w ogóle możliwe uzasadnienie ustroju politycznego jako posiadającego legitymizację.

Źródła nieufności wobec dobra wspólnego

Nominalistycznych prób podważenia dobra wspólnego dokonywała zarówno lewica socjalistyczna, jak i liberalna prawica.

Na lewicy mamy dziedzictwo Rousseau, rewolucji francuskiej i jakobinów, które absolutyzuje subiektywną wolę (niekiedy uznawaną za „obiektywną“, tzw. wolę powszechną) ludu czy tych, którzy mówią w jego imieniu, ponieważ wiedzą, co jest dla niego dobre – to stanowisko zawiera się w formułkach typu „wszelka władza pochodzi od ludu“ czy „wola ludu najwyższym prawem“. Woluntaryzm i wszechwładza ludu są zatem oparte na woli subiektywnej. Jest to jednak również dziedzictwo heglowsko-marksistowskiego „dialektycznego“ socjalizmu, zgodnie z którym naturalnym stanem społeczeństwa nie jest przyjaźń i harmonia między obywatelami, ale raczej klasowe napięcie, konflikt i walka;  spór i agresja, których efektem jest to, że w sytuacji, w której jedni (jedna klasa) posiadają więcej, drudzy (druga klasa) mają z konieczności mniej. Coś takiego, jak dobro wspólne rzekomo więc nie istnieje, a relacje społeczne są grą o sumie stałej.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.