TK



Dziewanowski: O kulawym diable i jego kulawym dziele

"Faraon"| "Mein Kampf"| Adolf Hitler| John Toland| Joseph Goebbels| Kazimierz Dziewanowski| Napoleon| NSDAP| propaganda| Wacław Długoborski

włącz czytnik

Jest oczywiste, że taka, utwierdzona licznymi sukcesami propaganda, może stosunkowo długo bronić się przed zdemaskowaniem, długo wywierać wpływ psychologiczny na ludzi chcących jej – nawet wbrew faktom – wierzyć. Taka właśnie sytuacja panowała w Niemczech. Inaczej jest z propagandą zdemaskowaną, która nie może się powołać na wiarygodne sukcesy z przeszłości (zwłaszcza z niedalekiej przeszłości), na osiągnięcia powszechnie akceptowane, a nie będące tylko gołosłownym sloganem, któremu przeczy rzeczywistość. Taka propaganda, szczególnie, gdy przeżyje kilka kolejnych załamań, gdy jej mechanizm i cały ogrom jej przeinaczeń zostaną parokrotnie odsłonięte, gdy więc zostanie zdyskredytowana, lecz powtarza się ją nadal z uporem i długotrwale – staje się narzędziem samobójczym. Nie tylko nie jest skuteczna, lecz przynosi skutki przeciwne do tych, jakie zamierzają osiągnąć jej twórcy. Dochodzi wreszcie do tego, że adresaci odczytują taką propagandę odwrotnie: gdy ona twierdzi, że coś jest czarne, adresaci wierzą, że to jest białe i nie ma już znaczenia, jaki .jest prawdziwy kolor. Inteligentniejsi kierownicy propagandy próbują czasem wykorzystać tę prawidłowość: chwalą coś, licząc, że w powszechnej opinii zasiana zostanie nieufność.

Tego rodzaju chwyty zastosowano na przykład kilka razy w stosunku do niektórych dostojników Kościoła w Polsce. Na ogół jednak kierowników propagandy nie stać na takie chytrości właśnie dlatego, że było by to nazbyt sprzeczne z opinią i poglądami grupy rządzącej. A zresztą skutki tego są zwykle bardzo nietrwałe.

Różnica między propagandą, z jaką mamy dzisiaj do czynienia, a tą, którą wyobrażał sobie Goebbels, uwidacznia się najwyraźniej, gdy przytoczyć definicję sformułowaną przez ministra propagandy Rzeszy w roku l933: „Istota propagandy polega na tym, aby zdobyć ludzi dla jakiejś idei, związać ich z nią tak głęboko, tak żywotnie, by ostatecznie stali się jej niewolnikami i nie potrafili się od niej wyzwolić”. Jest rzeczą oczywistą, że dzisiejsi twórcy propagandy nie mogą stworzyć niczego podobnego, nawet gdyby ich było na to stać intelektualnie. Jeżeli centralną ideą, wokół której obraca się i władza, i propaganda, jest idea „mniejszego zła”, w której otwarcie powiada się, że reprezentuje się zło, tyle że trochę mniejsze, niż inne zło możliwe – to czy można dla tej idei „zdobyć ludzi i związać ich z nią głęboko”? Tego nie potrafiłby nikt, nawet Goebbels, który był kulawy, ale którego propaganda kulawa nie była. Teraz zaś jest odwrotnie.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.