TK



Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?

"Fronda"| demokracja| Jerzy Giedroyc| Martin Robert| parlamentaryzm| Ptasie radio| Skandynawia| Solidarność| terapia szokowa| wolność| „Polsk riksdag”

włącz czytnik
Kiedy wolność ma znikomą szkodliwość społeczną?
Konsultacje społeczne pod Sejmem 21 maja 2012. Foto: P. Rachtan

Ćwierćwiecze? Tak, będzie o ćwierćwieczu posiadania wymarzonej wolności. Najpierw prawdziwe i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia stwierdzenie: kiedy miałem ćwierć wieku, podzielałem przekonanie wielu mieszkańców naszego kraju, że od wolności dzielą nas całe pokolenia. W 1965 roku było to powszechne przekonanie.  W rzeczywistości od wolności dzieliło nas niespełna ćwierć wieku.

Mamy państwo, mamy wolność, mamy skok cywilizacyjny, nie mamy poczucia wygranej, nie ma radości. Zbyt często otaczają nas gęby wykrzywione złością. Na początku tej drogi Wacław Havel pisał o niecierpliwości prowadzącej do rozgoryczenia i uczucia zawodu.  U nas było gorzej. „Solidarność” miała piękną nazwę, ale była wszystkim, tylko nie solidarnością. Nadzieja, że wolność będzie automatycznie oznaczała uczciwość, była zwyczajnie śmieszna, ale gorsza od licznych przypadków nieuczciwości była podejrzliwość i przekonanie, że wszyscy politycy kradną. Radość została natychmiast zastąpiona przez nieufność.  Architekci nieustającej wojny na górze zarażali innych swoją paranoją. Terapia szokowa była bez wątpienia szokiem, ale dowody, że była również terapią, pojawiły się dopiero w kilka lat później. Niewidzialna ręka rynku dość szybko zaczęła działać, ale odnosiło się wrażenie, że nikt nie wiedział o co chodzi z tym państwem w roli nocnego stróża.

Pierwsze lat wolności obserwowałem z oddalenia wiedząc, że wolność nie jest sztuką łatwą, a gromada skłóconych ojców narodu powtarza chocholi tan jaki dwa pokolenia wcześniej mieliśmy po pierwszym odzyskaniu wolności. Jerzy Giedroyc pisał o Polsce rządzonej przez dwie trumny – Piłsudskiego i Dmowskiego, umierający, ponad stuletni prezydent Raczyński mówił, że boi się partyjniactwa i polskich piekielnych swarów.

Kiedy pod koniec pierwszego dziesięciolecia wolności, po dwudziestu siedmiu latach mieszkania na Zachodzie, zdecydowałem się na powrót do Polski, wszyscy moi znajomi powtarzali to samo zatroskane pytanie — „Co będziesz tam robił?” Pół żartem pół serio odpowiadałem, że założę fabrykę, że będę produkował drewniane młotki i sprzedawał je z instrukcją prowadzenia zebrań.

W języku szwedzkim od ponad trzech stuleci używany jest idiom „polski sejm”, w tłumaczeniu moglibyśmy użyć określenia Juliana Tuwima „ptasie radio”. „Polsk riksdag” to sytuacja, w której wszyscy mówią, ale nikt nikogo nie słucha i nie ma szans na osiągnięcie jakiegokolwiek porozumienia, ani tym bardziej na wypracowanie wspólnej decyzji.

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.