TK



Nie pytaj: kiedy do euro, zapytaj: po ile

euro| Grecja| konkurencyjność| kryteria z Maastricht| kurs walutowy| wzrost cen

włącz czytnik

W tym celu wyobraźmy sobie przysłowiowego Jana Kowalskiego, który zarabia 4200 zł, czyli około 1000 euro przy obecnym kursie. Jan pracuje w fabryce samochodów, produkującej auto marki Polonez Benz, następcę tego Poloneza, znanego sprzed lat. Polonez Benz jest już oczywiście znacznie bardziej nowoczesny. Kosztuje 63 tys. zł., czyli 15 tys. euro i świetnie sprzedaje się za granicą, więc dwie trzecie aut idzie na eksport. Pewnego dnia przychodzi moment przyjęcia euro. Jakimś cudem udaje się nam wynegocjować w Unii Europejskiej, że wymiana następuje w skali jeden do jednego. Jan i jego koledzy powinni czuć się szczęśliwi. Od tego dnia jego zarobki wzrosły do 4200 euro.

Ale szczęście nie jest już tak wielkie, gdy okazuje się, że cena produkowanego przez nich auta wynosi 63 tys. euro. A więc Jan i wszyscy Polacy, którzy zarabiają tyle co on, mogą sobie kupić Poloneza Benz za piętnaście miesięcznych pensji, a więc podobnie, jak przed wymianą, wówczas, gdy obowiązywał złoty. Czyli nic się tu nie zmieniło. Operacja ma identyczny wpływ na naszą siłę nabywczą, jak przeprowadzona 19 lat temu denominacja, w wyniku której z każdego banknotu skreślono cztery zera. Fakt, że ówczesny „nowy” złoty odpowiadał 10 tys. starym, niczego nie zmienił, bo ceny zostały ogołocone z takiej samej liczby zer.

Ale to tylko jedna strona medalu. Bowiem teraz Jan Kowalski wyjeżdżając za granicę na wczasy, może czuć się rzeczywiście bogatszy, bo poprzednio jego pensja po wymianie na euro wynosiła 1000, a teraz nie musi wymieniać, bo ma 4200 euro. Może więc kupić sobie to, na co nie mógł sobie pozwolić wcześniej i czuć się jak prawdziwy Europejczyk. To, że kupując chętniej za granicą, przestaje kupować część towarów produkowanych w Polsce, może stanowić pewien problem. Na razie nie dla naszego Jana z fabryki samochodów, ale na przykład dla jego kolegi z fabryki maszynek do golenia. Jeśli Jan będzie kupował maszynki niemieckie, bo lepsze, to fabryka jego kolegi nie sprzeda tylu maszynek, co poprzednio i po krótkim czasie kolega będzie zarabiał mniej, a może wcale, bo znajdzie się na bezrobociu.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.