Debaty
Kurs na euro
Donald Tusk| ERM II| rating kredytowy| stopa referencyjna NBP| strefa euro| zmiany instytucjonalne
włącz czytnikKlaruje się sytuacja w Eurolandzie. Pora zatem na rewizję polskiego stanowiska w sprawie przyjęcia wspólnej waluty.
Dobiega końca rok 2012. Wróżby rychłego zmierzchu strefy euro, niemal codziennie odmieniane przez wszystkie przypadki przez rozmaitych czarnowidzów, okazały się chybione. Kolejne szczyty unijne oraz zdecydowana postawa Europejskiego Banku Centralnego ułożyły się per saldo w dość spójną i elastyczną reakcję na kryzys, dzięki której Euroland nie tylko przetrwał okres najgorszych turbulencji, ale jeszcze rozpoczął proces zacieśnienia więzów integracji.
Choć na ożywienie gospodarcze w Europie przyjdzie nam jeszcze poczekać, strefa euro wkroczyła już na ścieżkę stabilizacji, a także szybkiej – jak na warunki unijne – zmiany instytucjonalnej. Dla Polski to znak, że pora na rewizję stanowiska w sprawie przyjęcia wspólnej waluty. Temat przystąpienia naszego kraju do strefy euro wraca do debaty publicznej, co w ubiegłym tygodniu wyraźnie zasygnalizował premier Donald Tusk.
Wznowienie debaty o euro znajduje tym większe uzasadnienie, że na chwilę obecną większość Polaków nie chce żegnać się ze złotówką. Po nawałnicy złych wieści, jakie docierały do nas z Eurolandu przez ostatnie lata, szeregi zwolenników wspólnej waluty mocno stopniały. Z pewnością dla niejednego obywatela „euro” to dziś synonim „kryzysu”, „greckiej tragedii” albo „zrzutek na cudze długi”. A tymczasem argumentów przemawiających za włączeniem się w proces europejskiej integracji walutowej można wymienić sporo. Przypomnijmy najważniejsze z nich.
Strefa korzyści
Po pierwsze, rezygnacja ze złotówki na rzecz euro to eliminacja ryzyka walutowego i kosztów, jakie wiążą się z zamianą jednej waluty na drugą. To wymierna korzyść dla wielu Polaków, począwszy od turystów jadących za granicę po sektor przedsiębiorstw – eksporterów, importerów, instytucji finansowych itd.
Po drugie, wejście do strefy euro oznacza automatyczną obniżkę stóp procentowych. Dziś stopa referencyjna NBP wynosi 4,25 proc., podczas gdy analogiczna stopa EBC kształtuje się na poziomie 0,75 proc. Innymi słowy, wejście do Eurolandu oznaczałoby znaczne zwiększenie dostępności kapitału w Polsce, przy czym boom kredytowy, jaki zapewne byśmy obserwowali, powinien być postrzegany jako sposób na zwiększenie nie konsumpcji (jak swego czasu np. w Grecji), lecz inwestycji.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Krzysztof Pietraszkiewicz: O regulacjach, perspektywach, Unii Europejskiej oraz kwiatach i chwastach
Czy Polska potrzebuje waluty euro? Tak i jeszcze raz tak
Inauguracja Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego
Kryzys euro - wierzchołek góry lodowej
R. Antczak: jak najszybciej do eurostrefy
Cezary Wójcik: Między euro a złotówką
Litwa: euro, geopolityka i konstytucja
Nie pytaj: kiedy do euro, zapytaj: po ile
Prezydent za euro
Decyzja Polski o wejściu do strefy euro pod warunkiem skutecznych reform w UE
Euro - czekać, czy nie czekać?
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Tak to jest tylko w prospektach piramid finansowych .A więc gdzie jest tekst pisany drobnym drukiem ? Przed wiekami funkcję powszechnego pieniądza pełniły cenne kruszce a głownie złoto .Nie potrzeba było żadnych umów biznesowych , unii walutowej ani nawet bilateralnych porozumień politycznych .Złoto co najwyżej należało sprawdzić co do jakości .i od wschodu do zachodu miało swoją wartość .Od kiedy za biznes wzięła się polityka każdy władca chciał mieć swój pieniądz .Po co ? By móc dowolnie oszukiwać swoich i nie swoich podwładnych. Niebezpieczeństwo jednej waluty dla tak dużej liczby ludzi jest generalnie jedno:
błędy polityki monetarnej będą katastrofalne w skutkach dla wielkiej ilości obywateli i wielkiej ilości podmiotów gospodarczych .Ktoś powie będą mechanizmy kontrolne .A czy dzisiaj ich nie ma ? I cóż mam kryzys w wielu krajach .Jeśli jest możliwość wyboru , porównania jest też poza tym jakaś forma oceny .przy jednej walucie obywatele będą skazani na jedną będą jej niewolnikami a niewolnictwo n ie jest systemem sprawnym jak wiadomo .