TK



Nie pytaj: kiedy do euro, zapytaj: po ile

euro| Grecja| konkurencyjność| kryteria z Maastricht| kurs walutowy| wzrost cen

włącz czytnik

Problem Jana pojawi się wówczas, gdy to nie Jan wyjedzie za granicę, ale gdy znajdzie się tam produkowany przez niego Polonez Benz. Skoro w Polsce na „nowe pieniądze” auto kosztuje 63 tys. euro, to powinno tyle samo kosztować za granicą. Tyle tylko, że Johan z Niemiec, mając do wyboru w tej samej cenie Poloneza Benz i Mercedesa Benz, z pewnością wybierze tego drugiego. Albo zgodzi się jedynie na poprzednią cenę, czyli 15 tys. euro, za którą rok wcześniej Poloneza kupił jego sąsiad. W obu przypadkach fabryka Jana nie wyjdzie na swoje. Szczęście Jana z 4200 euro będzie więc prawdopodobnie trwało bardzo krótko. Podzieli on los swojego kolegi z fabryki maszynek do golenia, a Polska podzieliłaby prawdopodobnie prędzej lub później, los Grecji, Hiszpanii czy Portugalii.

Niestety, prostym lekarstwem na szczęście i dobrobyt oraz dynamiczny rozwój gospodarki, nie byłoby wcale przyjęcie kursu na przykład 5 zł za jedno euro. Wówczas bowiem wszystko, co zagraniczne okazałoby się zbyt drogie nie tylko dla Jana, ale i dla jego fabryki, która jedną trzecią komponentów do Poloneza Benz musi jednak sprowadzać z innych krajów. Nie dość więc, że Jan zarabiałby nie 1000 euro, jak obecnie, a tylko 840 euro, to jeszcze Polonez Benz musiałby zdrożeć, podobnie jak maszynki do golenia, pralki, lodówki i wszystko, co wymaga „wsadu importowego”.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.