TK



Podział władzy państwowej jako przesłanka jej legitymacji

David Beetham| demokracja| Hans Kelsen| Jean-Jacques Rousseau| John Locke| legitymacja władzy| legitymizacja władzy| Monteskiusz| Ojcowie Konstytucji USA| Ryszard M. Małajny| Ryszard Piotrowski| statokracja| trójpodział władzy| władza wykonawcza

włącz czytnik

2. Podział władzy a suwerenność

Od schyłku XVIII stulecia niektórzy badacze utrzymują, że idea podziału władzy jest niezgodna z ideą suwerenności. Za całą tę kontrowersję część winy ponosi Jean Jacques Rousseau i ustrojodawcy francuscy schyłku XVIII w. Otóż ich wersja rozdzia­łu władzy wyróżnia się w pierwszym rzędzie wprowadzeniem elementu zupełnie przez Monteskiusza pominiętego, a mianowicie suwerenności narodu, którą w konstytucjo­nalizmie francuskim uosabiała legislatywa. Autor Ducha Praw rozumiał doskonale, że realna zdolność „przeszkadzania” może przecież wystąpić tylko w warunkach względnie równej siły i wzajemnej niezależności najwyższych organów państwowych. Przy takim założeniu żaden z nich nie mógł pretendować do wyłącznego reprezento­wania społecznego podmiotu suwerenności, a zatem lepiej było w ogóle pominąć to zagadnienie i pozostać na gruncie pragmatyczno-politycznym, bez sięgania do ideolo­gicznego źródła władzy, czyli bez implikacji co do zasady suwerenności narodu.

Szkopuł jednak w tym, że wspomniani badacze dość pobieżnie zapoznali się z wy­daną w 1762 r. Umową społeczną lub zasadami prawa politycznego (Du contrat so­cial ou principes du droit politique) Rousseau. Tymczasem w obrębie teorii podziału nie ma drugiego autora, którego odnośne poglądy byłyby tak odmiennie oceniane. Pod­czas gdy dla jednych był on jednym z prekursorów tej teorii, to dla drugich przedsta­wicielem ideologii totalitarnej jednolitości władzy.

Myśliciel ten odniósł się z rezerwą do teorii rozdziału, choć wieloma jej istotny­mi elementami się nie zainteresował. Główny powód tej rezerwy stanowiło przekona­nie, iż źródłem prawa może być jedynie wola powszechna (volonté générale). Innymi słowy, władza prawodawcza to nic innego jak wyrażanie suwerennej woli ludu. Wła­dza ta nie może zostać ludowi odebrana ani też przezeń delegowana. Jakakolwiek pró­ba tworzenia reguł generalnych przez inny podmiot stanowiłaby uzurpację jego suwe­renności. Suwerenność jest niepodzielna. W związku z tym ci pisarze polityczni, którzy dzielili ją między różne osoby lub organy państwowe, czynili z suwerena „fan­tastyczny twór, złożony z części i kawałków”. Był to podstawowy błąd przez nich po­pełniany — kuglarska sztuczka — pozostający przyczyną większości niejasności w ich pismach poświęconych instytucji państwa. Nie mieli bowiem jasnego wyobrażenia na temat suwerenności i dlatego ich „władze” obejmowały tylko to, co w rzeczywistości było jej emanacjami, np. akty wypowiedzenia wojny lub zawarcia pokoju. W Umowie społecznej czytamy: „Ale nasi politycy, nie mogąc podzielić zwierzchnictwa co do jego zasady, dzielą je co do przedmiotu; dzielą na siłę i wolę; na władzę ustawodaw­czą i wykonawczą; na prawo do opodatkowania, do wymiaru sprawiedliwości i do wojny; na zarząd wewnętrzny i władzę pertraktowania z zagranicą. To mieszają wszystkie te części, to je oddzielają; czynią ze zwierzchnika istotę urojoną, utworzo­ną z części złożonych; tak jakby składali człowieka z wielu organizmów, z których je­den miałby oczy, inny ramiona, inny nogi i nic więcej”. Podział władzy suwerennej pociągnąłby za sobą nieuchronnie zagładę państwa.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.