TK



Pracując na raj za płotem

ACTA| Arabska Wiosna| facebook| Oburzeni| Slavoj Žižek| twitter

włącz czytnik

Z kolei Anne Applebaum w The protest is only the beginning stwierdziła, że wolno jest nam czuć obrzydzenie do polityków, jeśli gotowi jesteśmy zostać jednym z nich. Wolno nie lubić partii głównego nurtu, jeśli chcemy i umiemy zastąpić je własnymi. Moim zdaniem mija się to zasadniczo z charakterem tych procesów. Manifestantom nie chodzi o to, aby wejść do systemu, ponieważ w konsekwencji zostaną przez niego zniewoleni. Ileż to Obamów i Kennedych o kryształowych zamiarach wchodziło do Owalnego Gabinetu, aby chwilę później być zmuszonym do postępowania zgodnie z zasadami gry politycznej, a ich reformy lądowały w koszu. Liderzy nowych ruchów mówią otwarcie jesteśmy apolityczni, bo dzięki temu mamy zaufanie społeczne i możemy patrzeć politykom na ręce z neutralnej pozycji. W Madrycie w 2011 ten punkt widzenia został uchwycony w głównym manifeście ruchu 15M, którego autorzy podkreślili, iż nie przynależą do żadnej partii politycznej, a ich głównym celem jest domaganie się godności oraz pogłębienie świadomości politycznej i społecznej.

 

„Jesteśmy tutaj, ponieważ chcemy nowego społeczeństwa, w którym życie otrzyma pierwszeństwo nad interesami ekonomicznymi oraz politycznymi. Zabiegamy o zmianę w naszym społeczeństwie oraz w świadomości społecznej. Chcemy zademonstrować, że społeczeństwo nie śpi i że będziemy kontynuowali walkę o to na co zasługujemy drogą pokojową.”

 

Pytanie czy społeczeństwo na prawdę nie śpi i jaka jego część realnie odczuwa potrzebę zmian. Celem odpowiedzenia na to pytanie wrócę do artykułu Siewiorka, w którym autor wystawia bardzo niską ocenę społeczeństwu polskiemu w kontekście naszej aktywności obywatelskiej. Z pewnością ma w tym dużo racji, świadczą o tym przytoczone przez niego wyniki „Diagnozy Społecznej 2013” oraz „Europejskiego Sondażu Społecznego 2008”. W konsekwencji autor wzorem Jana-Wernera Muellera, profesora nauk społecznych na Uniwersytecie w Princeton, proponuje wprowadzenie egzaminu, który sprawdzałyby nasze przygotowanie obywatelskie i jego wyniki decydowałyby czy nasze czynne i bierne prawa wyborcze byłyby przedłużone. I tutaj zgodzić się już nie mogę. W sumie pomysł ten wydaje mi się jeszcze gorszy na gruncie amerykańskim niż polskim. A to z takiej przyczyny, że nie dość, że jest to kraj, który nie jest w stanie zapewnić porządnej, darmowej edukacji dla swoich obywateli na podstawowym poziomie (o służbie zdrowia nie wspomniawszy), miałby tę ogromną grupę, już wykluczoną społecznie, dodatkowo pozbawiać praw wyborczych, (bo testu ze względu na niewydolność systemu nie przejdą!!!) nie mieści mi się w głowie.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.