Debaty



Bankructwo legitymizacji. Co powiedziałby nam dzisiaj George Orwell?

Aldous Huxley| Forum Czesko-Polskie| George Orwell| Herbert George Wells| Ośrodek Myśli Politycznej| populizm

włącz czytnik

Populizm i nędza

Termin populizm łączymy z reguły z obrazem sprawnego manipulatora politycznego, urzekającego i porywającego tłumy – biedne, łatwowierne, niewykształcone masy. Te następnie w sposób nieodpowiedzialny wrzucają do urn kartki z krzyżykiem postawionym przy jego imieniu. Tak wyglądał „koszmar demokracji”, przewijający się w tekstach filozofów polityki przez cały wiek dziewiętnasty i przez pierwszą połowę wieku dwudziestego. Niemniej w zaawansowanych krajach Zachodu ostatnich dekad nie powinien on już nas straszyć – nie ma tu już przecież żadnych biednych i niewykształconych mas. Według założeń sprzed mniej więcej stu lat, właśnie likwidacja nędzy oraz rosnący poziom wykształcenia miały pozbawić ludzkość społecznych napięć, a tym samym również tarć politycznych. Miała nadejść epoka spokojnie się rozwijającego, technologicznie zaawansowanego społeczeństwa, pozbawionego większości dotychczasowych przesądów i źródeł ucisku.

Najpierw „widzimy świat prawie osiągający apogeum bogactwa i dobrobytu. Ludność upatruje w nim również szczyt bezpieczeństwa. Kiedy myślący obserwator patrzy dziś wstecz na intelektualne dzieje tego okresu, z całej plątaniny mądrości i błędów najbardziej rzuca się w oczy owo złudzenie bezpieczeństwa. Porównując jednak kondycję ludzkości na początku dwudziestego pierwszego wieku z kondycją któregokolwiek z wcześniejszych okresów historii, zrozumiemy może po części tą ślepą pewność siebie. Nie chodziło raczej o rozsądne zaufanie, tylko o nieuchronne konsekwencje długotrwałego dobrobytu. W ich rozumieniu ludziom powodziło się świetnie. Z pewnością nie przesadzimy mówiąc, że całą ludność regularnie zaopatrywano żywnością w stopniu bardziej niż wystarczającym, a ówczesne statystyki demograficzne świadczą o dotąd niespotykanym stopniu poprawy sytuacji zdrowotnej, jak i o powszechnym wzroście inteligencji i stałym doskonaleniu wszystkich umiejętności czyniących życie życiem. Przeciętny człowiek mógł bez szwanku podróżować przez trzy czwarte zasiedlonej planety, wybrać się w podróż dookoła świata za mniejszą sumę, niż jaką rocznie zarobił sprawny rzemieślnik. I co roku, co miesiąc pojawiało się jakieś nowe osiągnięcie: przybył nowy wynalazek, nowa maszyna!” Tak w powieści Wojna w przestworzu, wydanej w 1908 roku, napisał Herbert George Wells. W cytacie celowo zmieniłem jedno słowo: zamiast „na początku dwudziestego wieku”, jak podaje oryginał, napisałem „dwudziestego pierwszego”. Poza tym nie zmieniłem niczego. A jednak cytat pasuje jak ulał również do dzisiejszych czasów. Dowodzi to niewątpliwie wielkiej dalekowzroczności autora, prekursora gatunku tzw. literatury fantastyczno-naukowej, paradoksalnie uważanej przez bywalców naszego zmechanizowanego świata, korzystających pełnymi garściami z cudów nauki bez zrozumienia istoty funkcjonowania nawet zwykłego telefonu komórkowego, za łatwą lekturę dla dorastającej młodzieży.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.