Debaty



Na wokandzie: B. Piwnik o największej władzy na ziemi

Barbara Piwnik| FOZZ| Leszek Miller| Minister Sprawiedliwości| niezależność sędziego| niezawisłość sędziowska| sprawy karne| wokanda| zawód sędziego

włącz czytnik

– Lepiej?

– Powiedziałabym, że głębiej, a przez to pełniej, ktoś mógłby określić, że mądrzej. Doświadczenie przychodzące z wiekiem sprawia, że nie generalizując, jesteśmy mniej skłonni do pochopnych osądów i bardziej wyważeni w podejmowaniu decyzji – co dotyczy różnych obszarów życia. Nas, tzw. starych sędziów, trudniej wyprowadzić w pole. Myśmy już wszystko widzieli. I płacz na pokaz, i dramaty kreowane dla wywarcia odpowiedniego wrażenia, i śmiech, który nie jest śmiechem, lecz maską mającą przykryć lęk, niepewność, nieumiejętność. Coś, co może zwieść młodego sędziego i przełożyć się np. na ocenę wiarygodności czyichś zeznań, czy wręcz na wymiar kary, raczej nie zmyli sędziego doświadczonego.

– Dodatkowo, ci młodzi coraz rzadziej terminują u tych starych…

– Nigdy nie pogodziłam się z dokonaną kilka lat temu zmianą modelu dochodzenia do zawodów prawniczych. Teraz, na jednym roku, może być np. kilkuset aplikantów adwokackich i większość z nich nie ma patronów. Skutki już widać. Oni nie znają nawet podstawowych zasad zachowania się na sali rozpraw, czasem nawet nie wiedzą, że np. należy wstać, kiedy sąd wstaje. Rozszerzenie dostępu do aplikacji to, w moim przekonaniu, sprzedawanie złudzeń. Duża część młodych ludzi, którzy je kończą, nie zaistnieje na rynku usług prawniczych. Niestety, to samo dotyczy aplikacji przygotowującej do zawodów prokuratora i sędziego. Zawsze z sentymentem będę wspominać czasy mojej aplikacji.

– Na czym polegała jej przewaga?

– Aplikant przez cały czas był z patronem w pracy, z wyjątkiem jednego dnia szkolenia w tygodniu nie wychodziliśmy z sądu. Wymagano od nas takich zachowań jak od przyszłego sędziego. Musieliśmy znać akta sprawy, wypowiadać się w każdej kwestii podlegającej rozstrzygnięciu, uczestniczyć w naradach, gdy byliśmy protokolantami, pisać projekty uzasadnień. Wszystko na bieżąco omawiano i kontrolowano. Dzięki temu, że spędzaliśmy całe dnie z sędziami, wiedzieliśmy, jak postępować we wszelkich sytuacjach zdarzających się w sądzie. Dziś aplikant wpada do sądu jak po ogień, w przerwach między zajęciami w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Nic dobrego z tego nie będzie. Po takiej aplikacji, jaka funkcjonuje od paru lat, wyjście na salę rozpraw po otrzymaniu nominacji sędziowskiej dla niejednego może być szokiem.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.