Debaty



Prof. Turski: Sztandar nieuctwa płynie ponad trony

6-latki| edukacja| elementarz| Finlandia| Komisja Edukacji Narodowej| Komitet Badań Naukowych| Korea Płd.| Marian Falski| Ministerstwo Edukacji Narodowej| nieuctwo| szkolnictwo publiczne

włącz czytnik

Początkowe reformy szkolnictwa powszechnego, wprowadzające podział na szkoły podstawowe, gimnazja i licea są dziś powszechnie i zacięcie krytykowane. Uczestniczyłem w większości dyskusji nad reformami szkolnictwa powszechnego i wyższego, zasiadałem w wielu komisjach do 2004 roku i zadziwia mnie jak ówcześni ich uczestnicy — zwolennicy gimnazjów i całkowitego likwidowania szkolnictwa zawodowego, entuzjaści wprowadzenia egzaminów zewnętrznych i testów, dziś prezentują się jako okrzepli w bojach przeciwnicy tych reform.

Wielkim krokiem reformatorskim w szkolnictwie powszechnym po 1989 r. było wprowadzenie idei egzaminów zewnętrznych. Co rok kraj przeżywa horror egzaminów maturalnych a ostatnio też i gimnazjalnych. Specjalnie powołana ogólnokrajowe struktura administracyjna przeprowadza te egzaminy trwające tygodniami i z jakimś aberracyjnym długim okresem oczekiwania na wyniki. Prowadzimy z wysiłkiem prace nad doskonaleniem tej struktury, polepszamy jakość testów egzaminacyjnych (mierzoną własna skalą tej instytucji) nie zdając sobie jakby sprawy z tego, że egzaminy zewnętrzne to spuścizna XX wiecznej cywilizacji bezkrytycznie przeniesioną na grunt naszego kraju.

Egzaminy zewnętrzne w szkołach powszechnych, wprowadzone w XX wieku jako mechanizm kontrolny sprawności kształcenia dość szybko stał się mechanizmem politycznej kontroli nad procesem nauczania. Masowość testów etc. jest konsekwencją tego, że 70 lat temu nie istniały inne techniczne metody sprawdzania jakości nauczania na taką skalę. To, jak ta techniczna metoda zdemolowała system nauczania powinien być przestrogą dla dzisiejszych entuzjastów innych technicznych „cudów” np. e-learning. Dzisiejsze cudowne metody za kilkadziesiąt lat mogą okazać się jeszcze bardziej fatalne w skutkach niż tak dzisiaj potępiane metody z czasów cywilizacji papieru i ołówka.

Zaledwie w kilkanaście lat po naszej rewolucji z 1989 r., kiedy dopiero co oczyściliśmy nasz system nauczania z pozostałości systemu realnego socjalizmu i zaczęliśmy na poważne przygotowywać się do zespolenia naszego państwa ze strukturą Zachodu, tj wstąpienia do Unii Europejskiej, w cieniu zamachu z 11 września rozpoczęła się nowa światowa rewolucja cywilizacyjna wywołana proliferacją mobilnych urządzeń informatycznych. Większość podstawowych pojęć naszego codziennego życia uległo zmianie na skutek przeniesienia ich do świata chmury informatycznej. Znajomy zza miedzy stał się teraz znajomym na portalu społecznościowym, geometria sieci stała się geometrią życia w stopniu większym niż geometria trasy porannego joggingu. Zmieniło się całkowicie to, jak korzystamy z dostępu do dóbr kultury, jak zdobywamy wiedzę i przede wszystkim jak komunikujemy się. Polska była już wtedy członkiem NATO, COCOM nie ograniczał dostępu naszego kraju do nowoczesnych technologii, mogliśmy ruszyć w przyszłość równym krokiem wraz z innymi krajami. Tak się nie stało. Do dzisiaj jesteśmy spętani „dziwnymi” konsekwencjami nieznanych „praw” rynku, które powodują, że nasz wewnętrzny proces konsumpcji rozwoju cywilizacyjnego XXI wieku, od rynku książek elektronicznych, gier komputerowych czy wszelakich usług cyfrowych jest znowu zacofany.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.