Publicystyka



Gawin: Demokracja i instytucje

Alexis de Tocqueville| Ateny| Bernard Crick| demokracja| Francja| Giovanni Sartori| konserwatyzm| Michael Oakeshott| myśl konserwatywna| Objawienie| Ojcowie Założyciele| Oświecenie| republika| Rzeczypospolita| Sparta| USA

włącz czytnik

Wspomniane przez Tocqueville’a „ramię władzy” możemy w tym wypadku rozumieć jako prawo, jako rozszerzoną niepomiernie w stosunku do tradycyjnego modelu sferę zasady kontraktu. To, co było regulowane przez niepisany obyczaj, przez rytuał, teraz poddane jest regułom prawnym, w myśl których ojciec i syn (z oczywistych bowiem względów demokracja opisywana przez niego obejmuje tylko mężczyzn) są równymi sobie jednostkami. Nadrzędną rolę odgrywa tu bowiem ich równość jako obywateli demokratycznej wspólnoty politycznej, a nie przedłużona w sferę obyczaju hierarchia zależności, porządkująca życie tradycyjnego społeczeństwa arystokratycznego. W konsekwencji zatem zmianie musi ulec nie tylko formalne położenie członków rodziny względem siebie, lecz również sfera obyczajów. W demokratycznym społeczeństwie jednostki są wyłączone z zależności, na które nie wyraziły jasno i w nieprzymuszony sposób własnej zgody. A taką przecież formą zależności jest rodzina rozumiana jako wspólnota pokoleń. Choć zatem rodziny nie można sobie wybrać i choć rodzina jest jako pewna całość wcześniejsza od jednostki, to jednak demokratyczne społeczeństwo skutecznie ogranicza ten rodzaj zależności. W społeczeństwie arystokratycznym, wedle Tocqueville’a „ludzie żyją raczej przeszłością niż teraźniejszością” i dlatego też „bardziej niż własnymi poglądami kierują się poglądami przodków”. W takiej sytuacji „ojciec staje się łącznikiem między przeszłością a chwilą obecną, ogniwem, które wiąże oba łańcuchy czasu. W arystokracji ojciec jest więc nie tylko politycznym zwierzchnikiem rodziny; jest nosicielem tradycji, interpretatorem zwyczajów, arbitrem obyczaju. Słucha się go z respektem, przystępuje doń z uszanowaniem, a miłości do niego zawsze towarzyszy lęk”. Z chwilą jednak, gdy społeczeństwo staje się demokratyczne „a ludzie przyjmują jako zasadę, że słusznie jest i dobrze, posługując się dawnymi ideami jako nauką, nie zaś jako regułą, mieć własny o wszystkim sąd, poglądy ojca przestają mieć dla synów większe znaczenie, podobnie jak i jego władza”. W konsekwencji zanika „surowy, konwencjonalny i prawny charakter władzy ojcowskiej i swego rodzaju równość zadomawia się w rodzinnym kręgu”, równość, której wyrazem może być choćby dziwny nieco dla przybysza z Europy zwyczaj przyzwalania dawanego przez rodziców dzieciom na to, aby mówiły do nich „ty”. Stopniowe osłabianie funkcji autorytetu rodzicielskiego prowadzi do sytuacji, w której konflikty i spory rodzinne rozstrzygane są na drodze prawnej lub poprzez ingerencję państwa. Tam, gdzie w coraz mniejszym stopniu relacje międzyludzkie reguluje obyczaj, z konieczności wkraczać musi prawo. Lecz jego obecność oznacza, iż otwiera się potencjalne pole konfliktu, bowiem konflikt rozstrzygany na drodze prawnej oznacza uruchomienie wymiaru sprawiedliwości.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.