Publicystyka



Prof. J. W. Adamowski: Media do wynajęcia

dziennikarstwo| dziennikarze| Janusz W. Adamowski| media| media publiczne| tabloidyzacja mediów

włącz czytnik
Prof. J. W. Adamowski: Media do wynajęcia
Rys.: A. Rachtan

Poczet dziennikarzy polskich: najmimordy, media killerzy, spryciarze, charty…

Prof. Janusz W. Adamowski – medioznawca, profesor nauk humanistycznych, od 2008 r. dziekan Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Autor m.in. prac „Rosyjskie media i dziennikarstwo czasów przełomu (1985-1997)”; „Narodziny czwartej władzy. Geneza i rozwój brytyjskiego systemu medialnego”; „Czwarty stan. Media masowe w pejzażu społecznym Wielkiej Brytanii”.Tekst pochodzi z tygodnika Przegląd (nr 47). Rozmawia Robert Walenciak

Robert Walenciak: Czy w polskich mediach jest tak, że kto ma pieniądze, ten ma władzę? Tak się porobiło?

Prof. Janusz W. Adamowski: W pewnym sensie chyba tak. Nawiasem mówiąc, zawsze uważałem, że gdy mówimy „czwarta władza”, powinniśmy myśleć o właścicielach mediów.

Nie o dziennikarzach?

Nie! Bardzo często, jakkolwiek brutalnie by to zabrzmiało, jesteście państwo długopisami, klawiaturami do wynajęcia. Mało który dziennikarz ma na tyle znaczącą pozycję, żeby mógł się postawić. Proszę popatrzeć na historię – panią Olejnik i pana Lisa też można wyrzucić z firmy. Jednym ruchem, o tak!

Ta sytuacja dotyczy także mediów publicznych?

Chyba też… Może to znów zabrzmi brutalnie, ale w mediach publicznych również ważne są pieniądze. Widać to wyraźnie w telewizji. Kiedy pojawiają się minusy, zaczyna się konkurowanie, zupełnie niepotrzebne, z mediami komercyjnymi. O reklamy, o pieniądze. Przepraszam bardzo, ale gdzie tu jest instytucja publiczna?

Bo to konkurowanie z mediami komercyjnymi jest ściganiem się na tandetę.

To jest ewidentne konkurowanie o coraz bardziej, niestety, ogłupionego widza.

Przecież wszyscy wiemy, że, po pierwsze, widz wymagający też istnieje. A po drugie, widza można wychować.

Można! Dlatego uważam za trochę bałamutną teorię, że ludzie chcą telewizji rozrywkowej, tabloidowej. Bo gdybyśmy podjęli starania, żeby widza wychować, to pewnie by się udało. Nie w przypadku wszystkich, ale znaczącą część tak.

Nikt się nie stara.

Postępuje tabloidyzacja. Widać coraz więcej takiego żałosnego kokietowania tandetną sensacją, zwłaszcza obyczajową. Proszę popatrzeć, kto dzisiaj jest na ekranie telewizyjnym – osoby właściwie mało znaczące, jeśli chodzi o życie publiczne, nie chcę wymieniać nazwisk, ale jakieś trzeciorzędne aktorki, piątego sortu panowie…

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.