Świat



Czeski punkt widzenia: Grecja, czyli szyfr dla uników

Andrej Babiš| Artur Wołek| Bohuslav Sobotka| Czechy| euro| Grecja| korona czeska

włącz czytnik

Kiedy pod koniec kwietnia prezydent Miloš Zeman, eurodogmatyk, zorganizował debatę, w czasie której decydenci mieli szukać sposobów szybszego przyjęcia euro, Babiš rzucił pomysł niewiążącego referendum. Ostatnio ponownie mówi o referendum, ale przymiotnik „niewiążące” już się nie pojawia. Babiš przypomniał też, że za członkostwo w strefie euro na dzień dobry się płaci – składkę na europejski mechanizm stabilizacyjny, w przypadku Czech byłoby to około 1,3 mld euro.
Babiš w ten sposób kradnie program tradycyjnej czeskiej prawicy (ODS, były prezydent Václav Klaus), która żąda, by wynegocjować unieważnienie zobowiązania do przyjęcia euro zawartego w traktacie akcesyjnym z 2004 roku. Jednak ODS jest w głębokiej zapaści, w sondażach ma dziś tylko 8 procent. Klaus, który ryzyko związane z unią walutową dość proroczo przewidział już w latach 90-tych, w ostatnich latach, częściowo został wepchnięty, częściowo sam wmanewrował się w głęboką izolację społeczną. Babiš wie, że istnieje tu wielki potencjał wyborczy, który póki co leży odłogiem. W interesujący sposób pod wpływem Grecji i kryzysu strefy euro zaczęli zachowywać się przedsiębiorcy. O ile tzw. wielki biznes (Škoda Auto) nadal występuje w obronie przyjęcia euro, wśród małych i średnich przedsiębiorców zaczęli dominować przeciwnicy euro. Według ostatnich badań opinii zwolenników korony jest wśród nich 57 proc. Dziennik Babiša „Mlada fronta Dnes” zrobił z tej informacji tytuł na całą stronę weekendowego wydania.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.