Świat



M. Kozłowski: Ukraina – Co może się wydarzyć

aneksja| Anschluss| Arsenij Jaceniuk| Krym| NATO| Ołeksandr Turczynow| Putin| Rosja| Ukraina| Unia Europejska| Wiktor Janukowycz| Witalij Kliczko

włącz czytnik

Nie trzeba wielkiej wyobraźni by przewidzieć, że owe „niepraworządne”, nie uznawane przez Rosję władze, mogą zostać prędzej czy później obalone. Żadne bowiem społeczeństwo nie może żyć w stanie permanentnej rewolucji, a potrzeba jakiegoś minimum ładu i społecznego spokoju okazać się może przemożna. A kolejnych wyborów, które wyłonią władze jeszcze bardziej podporządkowane Moskwie niż było to w przypadku Janukowycza, już nawet nie trzeba będzie w sposób jawny i oczywisty fałszować.

Taki scenariusz rozwoju wydarzeń, choć oczywiście należy robić wszystko, aby do niego nie doszło, wydaje się jednak bardzo prawdopodobny i polityczną ślepotą byłoby nie dostrzeganie jego możliwych konsekwencji.

Aksjomatem naszej polityki podzielanym przez wszystkie ugrupowania i siły polityczne jest stwierdzenie, że niezależność Ukrainy to najskuteczniejsza gwarancja naszego bezpieczeństwa. Dziś widzimy dowodnie, że utrzymanie tej niezależności w sytuacji braku procesów demokratyzacyjnych w Rosji i odradzania się rosyjskiego imperializmu, może okazać się niewiarygodnie trudne, o ile wręcz nie niemożliwe. Jeśli sytuacja w istocie rozwijać się będzie w kierunku, który tu zarysowałem, przed polityką całego „wolnego świata” w tym, a może przede wszystkim Polski staną bardzo poważne wyzwania. Konieczne będzie - mimo pozorów normalizacji – dalsze wywieranie presji na Rosję, zwłaszcza utrzymanie wobec niej wspólnego frontu. Nie mówię tu o izolacji – ta w przypadku nuklearnego mocarstwa, członka Rady Bezpieczeństwa ONZ jest niemożliwa, ale utrzymanie wobec władz rosyjskich takiego dystansu, by jednak to odczuły. Jednocześnie nie wolno izolować i „karać” rosyjskiego społeczeństwa, zwykłych Rosjan. Prawdziwa nadzieja na rzeczywistą niepodległość Ukrainy to zmiany w Rosji. I jeśli dziś ze zgrozą patrzymy na szowinistyczny zachwyt wielu Rosjan cieszących się z podboju Krymu, powinniśmy mieć stale przed oczyma inne widoki: dziesiątki tysięcy Rosjan demonstrujących przed rokiem przeciw putinowskiemu samodzierżawiu i te tysiące, które również i dziś wychodzą na ulice, co wymaga szczególnej odwagi, bowiem ludzie ci demonstrują nie tylko przeciw władzy, ale także większości ogarniętych szowinistycznym amokiem rodaków. Artykuł profesora Andrieja Zubowa z MGIMO, państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych porównujący wprost zajecie Krymu do Anschlussu Austrii przez Hitlera w Moskwie to dowód, że nawet w bliskich władzy elitach rosyjskich są ludzie myślący samodzielnie i nie obawiający się publicznie zabrać głos.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.