Świat



Ukraina: Rok po rewolucji godności

aneksja Krymu| Donbas| Majdan| Międzynarodowy Fundusz Walutowy| Ukraina| Wiktor Janukowycz| wojna| Ługańsk| Łukaszenka

włącz czytnik
Ukraina: Rok po rewolucji godności
Majdan. 18 luty 2014. Foto: M. Czernow, Wikimedia Commons

Nowi ukraińscy przywódcy potrafią budować kontakty bez pośredników znad Wisły.

Linearność postrzegania czasu każe nam zajmować się rocznicami. Są to momenty ważne dla oceny kluczowych wydarzeń historycznych. Mamy wtedy okazję podsumować to, co się wówczas stało i wpływ zapoczątkowanego procesu historycznego.

Zbliża się właśnie pierwsza rocznica zwycięstwa odniesionego przez rewolucję godności na Ukrainie. Wydarzenie to doprowadziło do poważnych zmian nie tylko na samej Ukrainie, ale i w Europie.

Zaskoczenie

Wydarzenia sprzed roku okazały się przede wszystkim zaskoczeniem: zarówno dla klasy politycznej, specjalistów zajmujących się kwestiami ukraińskimi oraz zwykłych obserwatorów. Obalenie Wiktora Janukowycza przez ruch społeczny, zwany popularnie Majdanem lub rewolucją godności, zapoczątkowało sekwencję nieprzewidywanych wydarzeń.

Aneksja Krymu przez Rosję w sposób przypominający zajęcie w 1940 roku państw nadbałtyckich, „wojna hybrydowa”, masakra w Odessie i eskalujące się z każdym miesiącem działania wojenne w Donbasie i na Ługańszczyźnie udowodniły, że wojna może przytrafić się również w Europie. Do debaty społecznej powrócił lęk przed niepewnym jutrem.

Kryzysy są w światowej polityce czymś całkowicie normalnym i często kończą się powrotem do status quo ante. Tym razem jednak powrót taki wydaje się niemożliwy. Zapoczątkowany w ubiegłym roku konflikt nie ma się ku końcowi i prawdopodobnie będzie jeszcze trwał przez dłuższy czas. Władimir Putin nigdy już nie zbuduje stosunków z Zachodem takich jak przed lutym 2014 r.

Majdan okazał się wydarzeniem, które zmieniło nie tylko nas, ale i całą skomplikowaną mapę powiązań geopolitycznych. Ponownie zmuszeni jesteśmy do poważnego zastanowienia się nad rolą Stanów Zjednoczonych w Europie. Inną, wprawdzie mniej ważną, kwestią jest stosunek Unii Europejskiej do Białorusi, a zwłaszcza do jej przywódcy, który stał się koniecznym elementem debat w Europie Środkowej.

Łukaszenko jest być może dyktatorem, niemniej sytuacja zmusiła nas do nawiązania z nim bliższych kontaktów. Białoruski prezydent nigdy zresztą nie wywołał żadnej wojny, a jako potencjalny partner polityczny UE nie odbiega pod względem szacunku do praw człowieka od przywódców, którzy utrzymują z nami dość udane relacje – Nazarbajewem z Kazachstanu czy Alijewem z Azerbejdżanu.

Wielka zmiana roku 2014 uświadomiła nam wszystkim ostatecznie, że żadnego „końca historii” nie będzie. I że prawdopodobieństwo dalszych poważnych zmian jest wysokie. O ile rok 2008 kazał nam przypomnieć sobie czasy ekonomicznej destabilizacji, o tyle rok 2014 przywrócił wypierane z pamięci słowo wojna.

Poprzednia 123 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.