Świat



Węgry: Otwarcie czy wartości?

Astana| etatyzm| Fidesz| Jobbik| nacjonalizacja| oligarchowie| Viktor Orbán| Węry| Władimir Putin

włącz czytnik
Węgry: Otwarcie czy wartości?
Budapeszt, 2015. Foto: kremlin.ru/news

Na Węgrzech promowane są dziś nie tylko wschodnie kierunki i interesy, ale i wschodnie wartości. Nic dziwnego, że premier Viktor Orbán dobrze się czuje w Astanie, a znacznie gorzej w Brukseli. Sam to zresztą niedawno stwierdził.

Jednym ze sztandarowych projektów w ramach nieliberalnej demokracji i nieortodoksyjnej gospodarki premiera Viktora Orbána jest otwarcie na Wschód (keleti nyitás). Wszystkie powyższe terminy pochodzą od rządowej propagandy w Budapeszcie. Mają dowodzić kryzysu Unii Europejskiej oraz próby indywidualnej, przezornej i proroczej ucieczki z tej pułapki na wschód.

„Nieortodoksyjna gospodarka” polega na centralizacji, etatyzacji, a nawet – gdy potrzeba – nacjonalizacji majątku i gospodarki. Tym samym na przeciwstawieniu się liberalnym dogmatom, mówiącym o wolności gospodarczej i aktywności poza państwem.

Silna władza w ręku premiera

Wizja Viktora Orbána jest inna. Państwo ma być silne, a banki, produkcja, eksport i, w ostateczności, rynek mają mu być podporządkowane. To nie są błahe tezy, bowiem węgierski premier jak żaden inny przywódca w naszym regionie i w całej UE, korzystając z konstytucyjnej większości, może stosować formułę „państwo to ja”. Żadna poważna decyzja w Budapeszcie nie może dziś zapaść bez wiedzy i woli silnego, wręcz „jednorękiego”, szefa egzekutywy. Bez charyzmy premiera już dawno nie byłoby rządzącego Fideszu, a teraz „systemu Orbána”, tak bardzo odmiennego od zasad liberalnej demokracji, zaprowadzonej po 1990 roku.

W istocie wszystko się różni: styl rządzenia, stosowana w mediach argumentacja, preferowane wartości. Po 2010 r. dokonano na Węgrzech ponownej zmiany systemu – niestety przy milczącej zgodzie instytucji unijnych. Te ostatnie Viktor Orbán już dawno skazał na przegraną i zapomnienie. Na czym ta zmiana polegała?

Po pierwsze, Węgry mają silnego wodza, wizjonera, swego rodzaju „ojca narodu”, który w imię swoiście rozumianego interesu państwa dyktuje swoje warunki. Gra przy tym na mocno ugruntowanych, historycznych urazach Węgrów – obywateli niewielkiego państwa, ale dumnych i przez historię pokiereszowanych oraz podzielonych. Ten dyktat narzucili Madziarom w 1920 r. w Trianon możni tego świata. Powtórzyli ten zabieg w 1948 r. w Paryżu, a po 1990 r. – jak głosi mocno nagłaśniana narracja – warunki dyktują z kolei nowi wielcy, czyli transnarodowe korporacje i ponadnarodowe instytucje. Takie jak np. Komisja Europejska czy MFW.

Poprzednia 1234 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.