Świat



Jastrzębie i gołębie Viktora Orbána

autorytaryzm| centralizacja| demokracja| etatyzm| József Antall| Liberalizm| Rosja| Ukraina| Unia Europejska| Viktor Orbán| Węgry

włącz czytnik
Jastrzębie i gołębie Viktora Orbána
Viktor Orbán w Moskwie. Foto: Wikimedia Commons

<article>

Węgry przestały już być liberalną demokracją, jaką stały się po 1990 roku.

W samym środku lata, 26 lipca, węgierski premier Viktor Orbán zwyczajowo już spotkał się z mieszkańcami w odległej o blisko 800 km od Budapesztu miejscowości Tusnádfürdö (Baie Tusnad) na terenie Krainy Seklerów (węgierskich górali) w Siedmiogrodzie. Po raz kolejny wygłosił programowe przemówienie. Gdy był tam przed rokiem, stwierdził, że „nie wierzy”, iż najważniejsze instytucje unijne – Komisja, Rada czy Parlament – będą w stanie wyprowadzić Europę z kryzysu, w którym się znajduje. Sugerował poszukiwanie swoistych rozwiązań, co jednak większego echa na świecie nie wzbudziło.

W tym roku było nieco inaczej, ale też w tym roku jego wystąpienie („wykład”) – dostępne już także dla osób bez znajomości węgierskiego – miało o wiele większy kaliber i wymiar. Orbán pożegnał w nim bowiem liberalną demokrację i państwo dobrobytu, raz jeszcze opowiadając się za centralizacją i etatyzacją. Co więcej, zapowiedział budowę porządku „nieliberalnego” i powołał się przy tym na takie przykłady jak Chiny, Rosja, Indie, Turcja czy Singapur. Opowiedział się tym samym bardziej za skutecznością gospodarczą aniżeli demokracją. I wyraził przypuszczenie, że budowa takiego nowego, neoliberalnego porządku będzie możliwa wewnątrz Unii.

Kilka dni później Orbán postawił przysłowiową kropkę nad i. Nawiązał do głośnej kiedyś tezy chrześcijańsko-demokratycznego, ostrożnego i konserwatywnego pierwszego premiera Węgier po upadku komunizmu Józsefa Antalla, który zwracając się do ówczesnych radykałów, w tym Orbána, szydził: „chciałoby się Wam rewolucji”… I oto teraz obecny węgierski premier mówi bez ogródek, nawiązując do tamtych pamiętnych słów: „tak, zrobiliśmy rewolucję”. I nie jest to już „rewolucja przy wyborczych urnach”, o jakiej mówiono po pierwszym zwycięstwie kwalifikowaną większością wiosną 2010 roku. Tym razem Orbán mówi o rewolucji na Węgrzech bez przymiotników – i chyba ma rację.

Poprzednia 1234 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.