TK



Dziewanowski: O kulawym diable i jego kulawym dziele

"Faraon"| "Mein Kampf"| Adolf Hitler| John Toland| Joseph Goebbels| Kazimierz Dziewanowski| Napoleon| NSDAP| propaganda| Wacław Długoborski

włącz czytnik

Wróćmy do Goebbelsa. Nie znam ani jednego dowodu, ani jednego tekstu, czy wypowiedzi, które pozwalałyby przypuszczać, że Goebbels wątpił w geniusz i misję Fuehrera, a więc, że uprawiał propagandę w sposób cyniczny. Gdyby tak było, oznaczało by to, że wychwalał Hitlera, nie wierząc weń, sądząc po cichu, że wódz prowadzi naród do katastrofy, nie zgadzając się z jego metodami podając w wątpliwość jego cele. Niczego podobnego nigdzie nie spotkałem. Nie ma takiego dowodu. Owszem, na samym początku swej działalności w NSDAP Goebbels stawiał raczej na Strassera, wkrótce jednak zmienił zdanie, Hitler porwał go, Goebbels uwierzył w niego i odtąd służył wodzowi z niezachwianą wiernością. Nie ma więc podstaw, aby sądzić, że nie myślał (przynajmniej w generalnych zarysach) tego właśnie, co głosił. To prawda, że często świadomie kłamał, że z całym rozmysłem fabrykował informacje, zatajał prawdę i dopuszczał się licznych prowokacji, ale zgodnie z totalitarną etyką uważał, że to służy „Sprawie”, a zatem jest dopuszczalne, usprawiedliwione i właściwe. Był z tych, jakże licznych, którzy są przekonani, że cel uświęca środki, i z pogardą spoglądają. na tych, co żywią w tej sprawie wątpliwości, nie wiedzą oni, albo nie chcą widzieć, że gdy cel uświęca środki, wówczas środki niezmiernie prędko bezczeszczą cel; wkrótce celu już nie ma, zostają tylko środki. Mógł więc czuć pogardę dla głupich, nieświadomych mas, pragnących, by je oszukiwano. Ale to były detale, zawodowe tajemnice warsztatu. Nic jednak nie pozwala przypuszczać, że Goebbels wątpił w gwiazdę wodza. Jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy pisał o nim: „Jest wielki i przewyższa nas wszystkich. Podnosi ducha partyjnego z najczarniejszej otchłani. Pod jego kierownictwem nasz ruch musi  zwyciężyć” (5).

A zatem wierzył w swoją propagandę. Nie w szczegóły, o których wiedział, że tak często są fałszywe, ale w jej istotę i misję. Z jego wiary wynikało wiele pomyłek szczegółowych, które postawiły pod znakiem zapytania osławioną ostrość jego intelektu. I tak na przykład do końca nie chciał uwierzyć, że ogłaszane w USA liczby, dotyczące  amerykańskiej  produkcji  zbrojeniowej, są  prawdziwe. Wyszydzał je i lekceważył, wprowadzając w ten sposób w błąd nie tylko społeczeństwo, ale także armię. Gdy na niebie pojawiły się lotnicze armady amerykańskie, Niemcy nie rozumieli, skąd się one wzięły; w rezultacie oskarżali o niedbalstwo najpierw Luftwaffe, potem Goeringa, następnie dowództwo armii, a na koniec samego Hitlera. Dokładnie ten sam błąd Goebbels popełniał, systematycznie lekceważąc radzieckie możliwości zbrojeniowe. Uważał również, że Roosevelt chce zaanektować Indie, że dąży do odebrania Wielkiej Brytanii jej imperium, jak również do zagarnięcia kolonii francuskich. Wysnuwał z tego wniosek, że jedność aliantów musi się załamać. I wreszcie wierzył niezachwianie, że wojna nie dotrze do terytorium niemieckiego. Wiele błędów propagandowych Goebbelsa wynikało z jego bezbrzeżnej pogardy dla innych narodów, z lekceważenia ich możliwości i determinacji. Tak więc, podobnie jak tylu innych, mniej utalentowanych twórców propagandy w dziejach, uporczywie tworzył sobie sztuczną, fikcyjną rzeczywistość i głęboko w nią wierzył. Można więc powiedzieć, że to on sam był pierwszą i usytuowaną na najwyższym szczeblu ofiarą propagandy.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.