TK



E. Wnuk-Lipiński: Polska mała apokalipsa

biurokracja| egoizm| familizm| Mirosława Marody| państwo| populizm| pozytywizm| romantyzm| socjologia| Solidarność| Xymena Bukowska| zaufanie społeczne

włącz czytnik

Pewnie trzeba było zacząć taką edukację obywatelską już w 1989 roku.

Tak, ale politycy obawiali się, że będzie to uznane za indoktrynację. I tak weszliśmy w nowy, demokratyczny system bez żadnego przygotowania. W Wielkiej Brytanii zamiast lekcji wychowawczych są lekcje obywatelskie. Edukacja obywatelska powinna stać się absolutnym priorytetem dla kolejnych ekip rządzących.

Brytyjczycy od połowy lat dziewięćdziesiątych próbowali zdefiniować się na nowo, stworzyć nową tożsamość Wielkiej Brytanii, żeby sprostać wyzwaniom XXI wieku. Tak powstał projekt „Cool Britannia”. My też potrzebujemy takiej ogólnopolskiej debaty?

Brytyjczycy nie musieli tak naprawdę tego robić. Od wielu wieków, od kiedy Brytania stała się monarchią konstytucyjną, Wyspiarze mają takie powiedzenie, że kolejne rządy mogą się zmieniać, ale interes Wielkiej Brytanii się nie zmienia. To jest klucz do zrozumienia, wokół czego można scalać ludzi. Proszę natomiast zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Polsce. Czy my mamy jedną definicję interesu narodowego, wspólną dla wszystkich polityków i obywateli, którzy we wszystkich innych sprawach się różnią? Od razu odpowiem: nie mamy.

A Unia Europejska?

Unia Europejska była celem instrumentalnym, bo miała służyć zakotwiczeniu polskiej demokracji i gospodarki w Europie Zachodniej. Nie możemy mieć wspólnego interesu narodowego tak długo, jak długo politycy, którzy definiują swojego oponenta w kategoriach wroga i zdrajcy, uważają, że polityka zagraniczna w wykonaniu rządzących jest zdradą kraju. Nie będziemy mieć jednego celu, jeśli nie znajdziemy wspólnego mianownika w wymiarze polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i elementarnych kwestii związanych z rozwojem i modernizacją kraju.

Co mogłoby – w teorii – stać się celem strategicznym dla wszystkich Polaków?

Ważne są małe kroki. Zawsze powtarzam, że najdłuższy marsz rozpoczyna się od pierwszego kroku. Ja bym zaczął od budowania zaufania społecznego. Nie mówię o samym zaufaniu do polityków, ale o zaufaniu między ludźmi, o zmianie mentalności z partykularnej na wspólnotową. I tak budować – od poziomu wspólnot lokalnych wzwyż.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.