TK



Kryzys demokracji liberalnej – czy czeka nas raczej liberalizm bez demokracji czy też demokracja bez liberalizmu?

Andrzej Lubowski| Angela Merkel| Arabska Wiosna| demokracja| demokracja liberalna| Francis Fukuyama| Podemos| Portugalia| prawa człowieka| Putin| traktat lizboński| traktat z Maastricht| Viktor Orbán| wolny rynek

włącz czytnik
Kryzys demokracji liberalnej – czy czeka nas raczej liberalizm bez demokracji czy też demokracja bez liberalizmu?
Parlament Europejski - Bruksela

Tytuł niniejszego eseju jest bez wątpienia przedwczesny. Słowa „kryzys demokracji liberalnej“ nigdzie na razie nie padły jako polityczna diagnoza. Europejski, zachodni system demokratyczny pozostaje na miejscu, choć optymizm Francisa Fukuyamy co do „końca historii“, którego wyznacznikiem miałaby być powszechna liberalna demokratyzacja, dziś jawi się jako niesmaczny żart.

Mimo wszystko – coś się zacięło. Arabska wiosna, która zaczęła się od euforii, przeobraziła się po zaledwie trzech latach w jesień uchodźców. To był dobitny dowód na to, że demokracja nie jest naturalnym stanem umysłu w społeczeństwach, które po prostu „muszą do niej dojrzeć“. Demokratyzacja stopniowo okazywała się jeszcze jedną wielką narracją w przebraniu oczywistości, które jednak cokolwiek przestało pasować.

Kiedy piszę te słowa, Europejczycy wciąż nie całkiem mogą uwierzyć w to, co na ich oczach wydarzyło się w Portugalii po wyborach z 4 października. Urzędujący centroprawicowy prezydent Anibal Cavaco Silva wykorzystał w bardzo nietypowy sposób zapis konstytucyjny przewidujący, że powinien przyjąć do wiadomości wyniki wyborów i skład rządu. Cavaco Silva stwierdził, że nie zatwierdzi rządu lewicowej koalicji i powierzył mandat mniejszościowej, choć największej w portugalskim parlamencie centroprawicy.

Portugalia będzie miała rząd mniejszościowy, a wszystko dlatego, że prezydent i odchodzący premier Pedro Passos Coelho (teraz wiemy już, że zostanie na następną kadencję) uznali, że… wybrana w legalnych demokratycznych wyborach radykalna lewica jest antyeuropejska. Jak podkreślił Pessos Coelho, „Portugalczycy wyłonili parlament, który w 70% jest gotowy szanować reguły europejskie“ (Pessos Coelho chciałby wielkiej koalicji z centrolewicą, ale zdaje sobie sprawę, że lewica teraz czeka na przyspieszone wybory, możliwe najwcześniej w czerwcu przyszłego roku, w których zgarnie całą pulę). Do chóru protestów przed „antyeuropejską lewicą“ dołączył hiszpański centroprawicowy premier Mariano Rajoy, który uznał, że ma kompetencje wtrącać się w sprawy sąsiedniego kraju.

Być może w tym zawieszeniu demokracji chodzi o solidarność w łonie jednej europejskiej politycznej rodziny – ale raczej, jak podkreślił portugalski prezydent, przesądziły „zobowiązania wobec właścicieli obligacji“. Komentatorzy podkreślają, jak blisko pada decyzja prezydenta Portugalii do tego, z czym wciąż mierzy się Grecja po sprzeciwie „właścicieli obligacji“ wobec prób stanowienia po wielokroć demokratycznie zatwierdzanej polityki finansowej i ekonomicznej. O ile jednak Grecja od kilku już lat gra rolę enfant terrible Europy, o tyle portugalski lewicowy rząd z przewagą socjalistów mógłby mieć w Brukseli wystarczające wsparcie, by pokusić się o renegocjację traktatu z Maastricht. Nie przypadkiem dwa fundamentalne dla konstrukcji zjednoczonej Europy dokumenty nazywają się Strategia Lizbońska i Traktat Lizboński!

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.