TK



Morawski: Ostry zakręt czy kontynuacja?

Beata Szydło| Ferenc Gyurcsany| gospodarka| Mateusz Morawiecki| model rozwoju| OECD| PKB| system regulacyjny| transformacja| Viktor Orbán| wolny rynek

włącz czytnik

Pomysł zwiększenia skali redystrybucji nie musi być zły. Polska jest krajem o niskim zaangażowaniu państwa w redystrybucję. Jeżeli skalę redystrybucji dochodu narodowego mierzyć poziomem bieżących wydatków budżetowych (po odjęciu odsetek od długu), to Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej – konkretnie siódmym od końca, wyprzedzając jedynie małe kraje naszego regionu. Nasze wydatki to około 35 procent PKB, wobec średniej dla UE na poziomie 41,7 procent. Warto nadmienić, że jak na stosunkowo młode społeczeństwo sporo, bo ponad 10 procent PKB, wydajemy na emerytury, co zostawia jeszcze mniej dostępnych środków na wsparcie osób uboższych, rodzin wielodzietnych czy bezrobotnych. Wydatki społeczne po odjęciu emerytur to niecałe 7 procent PKB, wobec średniej unijnej wyższej niż 9 procent. Bardzo źle wygląda sytuacja w służbie zdrowia, na którą wydajemy 4,5 procent PKB, wobec średniej unijnej 7,2 procent. Na to wszystko nakłada się problem niskiej efektywności wydatków publicznych.

Ewidentne problemy mamy również po stronie dochodowej. Ciężar podatków ponoszony jest w nadmierny sposób przez osoby ze średnimi i niskimi dochodami. Mamy też dużą lukę w dochodach z VAT i CIT: ubytek wynikający ze stosowania przez firmy nieuczciwych praktyk jest szacowany na 50–70 miliardów złotych. Moim zdaniem te szacunki, podawane często przez firmy konsultingowe, są zawyżone, ale co do 30–40 miliardów złotych można mieć pewność.

Tu jednak ujawnia się pierwszy problem: rząd zakłada, że w ciągu paru lat zwiększy ściągalność podatków o kilkadziesiąt miliardów, co wydaje się mocno wątpliwe. Część obiecywanych wydatków i cięć podatków będzie musiała zostać pokryta przez nowe podatki. Niektóre już znamy, jak podatek od supermarketów czy banków, ale korporacje mają prawo obawiać się, że pojawią się nowe obciążenia.

Ponadto niektóre rozwiązania redystrybucyjne będą miały destrukcyjny wpływ na finanse publiczne i rynek pracy w długim okresie. Mam tu przede wszystkim na myśli obniżenie wieku emerytalnego. Z uzasadnienia projektu ustawy obniżającej wiek emerytalny wynika, że projektodawcy dokonali ewidentnie niewłaściwych kalkulacji efektów proponowanej zmiany. Na przykład szacują, że obniżenie wieku emerytalnego zwiększy popyt na pracę wśród osób młodych ze względu na odejście z rynku pracy osób starszych. Dostępna wiedza ekonomiczna jednoznacznie wskazuje, że takiego efektu nie będzie – pracownicy młodsi i starsi nie są substytutami, mają odmienne kwalifikacje, najczęściej spełniają odmienne funkcje w firmach. Takich błędów w uzasadnieniu jest więcej. Możemy natomiast być pewni, że koszty fiskalne będą narastały, podobnie jak problemy wynikające z szybciej kurczącej się siły roboczej.

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.