TK



Na wokandzie: Pomyłka sądowa – polska perspektywa

afera Dreyfusa| Ewa Gruza| HFPC| Mark Godsey| niewinność| pomyłka sądowa| sprawa Gorgonowej| tymczasowe aresztowanie| Zdzisław Kegel

włącz czytnik
Na wokandzie: Pomyłka sądowa – polska perspektywa

Niestarannie przeprowadzone oględziny, nieprofesjonalne okazanie, wymuszone przyznanie się do winy, pomówienie, także bezkrytyczne zaufanie do dowodu z opinii biegłego – oto najczęstsze przyczyny niesłusznych skazań, piszą Maria Ejchart i Marcin Wolny w XIV numerze kwartalnika "Na wokandzie".

Pomyłka sądowa towarzyszy procesowi karnemu od samego początku. Wpisana jest w jego założenia – tak jak błąd wiąże się z ludzką naturą. Historia zna przypadki wielu pomyłek sądowych, chociażby tragiczną historię Joanny d’Arc, spalenie setek tysięcy czarownic, francuską aferę Dreyfus’a, czy budzący po dziś wątpliwości przypadek Rity Gorgonowej.

Od pomyłek nie jest wolny również współczesny wymiar sprawiedliwości. Sporo z nas pamięta losy tzw. szóstki z Birmingham – sześciorga niewinnych Irlandczyków, którzy oczekując na prawdę przesiedzieli w brytyjskim więzieniu kilkanaście lat. Nie tak dawno z USA dotarły informacje o Carlosie DeLunie – Amerykaninie meksykańskiego pochodzenia, którego skazano na karę śmierci i ostatecznie stracono. Wykonane po dwudziestu latach badania DNA udowodniły, że nie był sprawcą zarzucanego mu czynu.

Wymienione wyżej przypadki to w istocie przykłady niesłusznych skazań, które są jednym z elementów – niewątpliwie najdonioślejszym i o najdalej idących konsekwencjach – zjawiska nazywanego pomyłką sądową. Do innych należą przypadki niesłusznych uniewinnień, a także te, w których niesłusznie – przez zbyt długi czas, bądź w oparciu o niewystarczające podstawy – sąd stosuje tymczasowe aresztowanie. Warto podkreślić, że utożsamianie takich aresztowań z pomyłkami sądowymi budzi kontrowersje, jednak dolegliwość związana ze stosowaniem tymczasowego aresztowania przemawia za słusznością zaliczenia tego typu przypadków w poczet błędów organów sądowych.

Program „Niewinność”

Analizą spraw, w których mogło dojść do niesłusznego skazania, od ponad 10 lat zajmuje się Program „Niewinność” prowadzony przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. Przez ten czas do Fundacji wpłynęły setki listów zaczynających się od słów: „jestem niewinny”, „nie zabiłem”, „nie ukradłem”, „to nie byłem ja”, których autorzy zwracali się z prośbą o pomoc podnosząc, że nie popełnili czynów, za które zostali skazani. Do tego typu listów osoby zaangażowane w pracę Programu „Niewinność”, w tym niżej podpisani, zawsze podchodzą z ograniczonym zaufaniem. Ponad dziesięcioletnia działalność Programu przekonuje jednak, że część z podnoszonych spraw jest zasadna. Kilka interwencji zakończyło się wznowieniem postępowań i uniewinnieniem rzekomych sprawców. Wielu skazanych w budzących ogromne wątpliwości sprawach wciąż jednak oczekuje na tę szansę.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Konrad | 28-12-12 10:12
W artykule poruszone fundamentalne zagadnienia na których oparte jest funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Chodzi o prostą, ale podstawową sprawę - standard dowodów. I to jest problem który jak rak toczy nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale przede wszystkim prokuraturę i służby policyjne. Również ważna jest kwestia odpowiedzialności zawodowej, która w przypadku prokuratury w praktyce nie istnieje. Dobrze by było, żeby z tym materiałem zapoznali się politycy i reformatorzy prawa karnego. Najwyższy czas ten wrzód przeciąć.

Kazimierz | 28-12-12 10:29
Panie Konradzie, próżne nadzieje - politycy nie czytają. To znaczy czytają, ale wyłącznie swoje własne wpisy na Twitterze, ewentualnie opinie o nich samych. Może to uogólnienie jest krzywdzące, al;e tylko niektórych. Większość polityków nie czyta materiałów źródłowych lub analitycznych. Nie wiem, czy dlatego, że taki jest ich (polityków) poziom, czy też stają się tacy, bo nie czytają.
Co do meritum - pełna zgoda. Szkoda, że politycy zlekceważyli wykład prof. Godseya w Trybunale Konstytucyjnym, chyba późną wiosną. Czasami żywe słowo - nawet w obcym języku - celniej trafia do świadomości, niż przekaz na piśmie. Wielka szkoda, że tamto wydarzenie przeszło bez echa. Nie było kamer, wozów transmisyjnych, sprawozdań prasowych. Media kręci coś innego, a politycy pędzą za mediami właśnie. Ciężka praca, jakiej wymaga zrozumienie tego, co porusza ten artykuł, a tym bardziej znalezienie lekarstwa na tego raka, jak Pan pisze, nie jest równie pociągająca jak skecze odgrywane w studio telewizyjnym przy kawie bądź herbacie. Dopóki politycy i reformatorzy nie zaczną kierować się bardziej instynktem państwowym i interesem obywatela, niż własnym wizerunkiem, dopóty takie artykuły będą próżnym wołaniem na puszczy.

Konrad | 28-12-12 10:45
Panie Kazimierzu, ma Pan rację, to są próżne nadzieje. Wszystko co Pan napisał, to niestety prawda.