TK



Na wokandzie: Pomyłka sądowa – polska perspektywa

afera Dreyfusa| Ewa Gruza| HFPC| Mark Godsey| niewinność| pomyłka sądowa| sprawa Gorgonowej| tymczasowe aresztowanie| Zdzisław Kegel

włącz czytnik

Pod koniec ubiegłego roku w jednej z podwarszawskich miejscowości dobiegł końca proces Arkadiusza Ł. oskarżonego o rozbój na pięćdziesięcioletnim wędkarzu. Do zdarzenia doszło w sierpniowy wieczór w nieoświetlonej okolicy jednego z mostów na Wiśle. Wędkujący mężczyzna został napadnięty przez trzech mężczyzn. Jeden z nich uderzył go wiosłem. Nieprzytomny wędkarz wpadł do rzeki, skąd po jakimś czasie udało mu się wydostać i dotrzeć na pobliski komisariat policji. Nie od razu mógł jednak złożyć zeznania – konieczne było, aby wcześniej wytrzeźwiał.

Funkcjonariusze policji dosyć szybko wytypowali trzech mężczyzn, którzy mogli mieć coś wspólnego z rozbojem. Byli oni kolejno okazywani pokrzywdzonemu, który podczas pierwszej czynności wskazał mężczyznę przypadkowo dobranego do szeregu, kategorycznie twierdząc, że to on uderzył go wiosłem. Podczas kolejnych okazań rozpoznał wszystkich trzech zatrzymanych mężczyzn, wskazując również tego z nich, który faktycznie miał uderzyć go wiosłem. Wskazany za pierwszym razem mężczyzna podnosił, że policjanci sugerowali pokrzywdzonemu wybór. Podkreślał, że znacznie różnił się od osób dobranych do szeregu, co mogło mieć wpływ na wybór, którego dokonał pokrzywdzony.

Podobne przypadki wątpliwych okazań można mnożyć. W opisanej powyżej sprawie sąd ocenił, że tak przeprowadzona czynność okazania była niewiarygodna, w konsekwencji wskazany pierwotnie mężczyzna został uniewinniony. Odmienny los spotkał mężczyznę, który zwrócił się do Fundacji podnosząc, że jako podejrzany został okazany pośród uczniów liceum. Okazanie to można by zakwalifikować jako prawidłowe (mężczyźni nie różnili się znacząco od podejrzanego wiekiem), gdyby nie fakt, że na okazanie uczniowie zostali zabrani wprost ze szkolnego boiska i do tej czynności, w przeciwieństwie do podejrzanego, przystąpili ubrani w stroje sportowe.

O tym, że okazanie to czynność bardzo wrażliwa wie niemal każdy zajmujący się prawem karnym. Obarczone jest ryzykiem błędów wynikających z zasad działania ludzkiej psychiki, związanych z nią procesów postrzegania, zapamiętywania i odtwarzania. Nie brakuje tu jednak błędów zawinionych także przez samych funkcjonariuszy. Osoby zwracające się o pomoc w ramach Programu „Niewinność” często podkreślają, że padły ofiarą sugestywnego rozpoznania. Wskazują na błędy w dobieraniu osób do szeregu okazywanych oraz sugestie padające ze strony policjantów (zarówno bezpośrednie, polegające na wskazaniu podejrzanego, jak i te pośrednie, np. wyróżniające się ubranie podejrzanego). Praktyka autorów tego artykułu potwierdza słowa psycholog prof. Ewy Gruzy z Katedry Kryminalistyki WPiA UW, która twierdzi, że czynność okazania „zbyt często narusza wypracowane zasady kryminalistyczne i psychologiczne, a także zalecenia zawarte w rozporządzeniu wykonawczym” (zob. Ewa Gruza, „Psychologia Sądowa dla Prawników” – Warszawa 2009, str. 159).

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Konrad | 28-12-12 10:12
W artykule poruszone fundamentalne zagadnienia na których oparte jest funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Chodzi o prostą, ale podstawową sprawę - standard dowodów. I to jest problem który jak rak toczy nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale przede wszystkim prokuraturę i służby policyjne. Również ważna jest kwestia odpowiedzialności zawodowej, która w przypadku prokuratury w praktyce nie istnieje. Dobrze by było, żeby z tym materiałem zapoznali się politycy i reformatorzy prawa karnego. Najwyższy czas ten wrzód przeciąć.

Kazimierz | 28-12-12 10:29
Panie Konradzie, próżne nadzieje - politycy nie czytają. To znaczy czytają, ale wyłącznie swoje własne wpisy na Twitterze, ewentualnie opinie o nich samych. Może to uogólnienie jest krzywdzące, al;e tylko niektórych. Większość polityków nie czyta materiałów źródłowych lub analitycznych. Nie wiem, czy dlatego, że taki jest ich (polityków) poziom, czy też stają się tacy, bo nie czytają.
Co do meritum - pełna zgoda. Szkoda, że politycy zlekceważyli wykład prof. Godseya w Trybunale Konstytucyjnym, chyba późną wiosną. Czasami żywe słowo - nawet w obcym języku - celniej trafia do świadomości, niż przekaz na piśmie. Wielka szkoda, że tamto wydarzenie przeszło bez echa. Nie było kamer, wozów transmisyjnych, sprawozdań prasowych. Media kręci coś innego, a politycy pędzą za mediami właśnie. Ciężka praca, jakiej wymaga zrozumienie tego, co porusza ten artykuł, a tym bardziej znalezienie lekarstwa na tego raka, jak Pan pisze, nie jest równie pociągająca jak skecze odgrywane w studio telewizyjnym przy kawie bądź herbacie. Dopóki politycy i reformatorzy nie zaczną kierować się bardziej instynktem państwowym i interesem obywatela, niż własnym wizerunkiem, dopóty takie artykuły będą próżnym wołaniem na puszczy.

Konrad | 28-12-12 10:45
Panie Kazimierzu, ma Pan rację, to są próżne nadzieje. Wszystko co Pan napisał, to niestety prawda.