TK
UE w walce z kryzysem, czyli jak legalność wypiera legitymizację
EMS| Komisja Europejska| kryzys| Lehman Brothers| pakt fiskalny| Parlament Europejski| traktat lizboński| Unia Europejska
włącz czytnikOstatnią liczącą się instytucją z potencjałem zmienienia unijnej „maszynki do głosowania“ w płaszczyznę wprawdzie ponadnarodowego, ale przynajmniej pod względem zasadniczych parametrów legitymizowanego/dobrego rządzenia jest Rada. Na pierwszy rzut oka ma po temu najlepsze przesłanki, gdyż reprezentuje państwa członkowskie, które poza tym mają bezpośredni wpływ na kształt unijnego prawa pierwotnego, gdyż wszystkie jego zmiany muszą ratyfikować. Ponadto Traktat Lizboński dał krajom członkowskim możliwość oddziaływania – a potencjalnie i blokowania – ustawodawstwa unijnego przy pomocy parlamentów narodowych, naturalnie o ile państw do tego gotowych jest wystarczająco dużo[19]. W praktyce jednak nawet Rada (a zatem i kraje członkowskie) nie różni się, gdy idzie o rezultaty działań, od Komisji i Parlamentu Europejskiego.
Ważnym tematem w ramach studiów europejskich były do niedawna rozważania, jakie będą przejawy zmian reguł głosowania w Radzie w konsekwencji kolejnych mniejszych czy większych nowelizacji prawa pierwotnego UE od czasu Jednolitego Aktu Europejskiego. Dziś wydaje się, że jest to debata zamknięta. Prawdą jest, że wraz z rozszerzeniem głosowania większością kwalifikowaną i/lub wraz ze zmianami sposobu jej określania przestrzeń dla manewrów państw członkowskich zawęziła się (por. Fiala, Pitrová 2009: 249–254). W tym sensie, że nie są już w stanie każde indywidualnie blokować przyjęcia konkretnego aktu prawnego, jak to było wcześniej, gdy stosowało sie wyłącznie zasadę jednomyślności. W rzeczywistości ten aspekt zmian nie ujawnia się zbyt często, gdyż Rada tak czy owak ciągle decyduje w oparciu o konsensus. Inaczej mówiąc, akt prawny daje się w Radzie „przegłosować“ albo dzięki głosowaniu kwalifikowaną większością, gdy stworzenie tzw. mniejszości blokującej nie udaje się, albo dlatego, że państwa członkowskie osiągną konsensus (przy ewentualnym wstrzymaniu się niektórych z nich)[20]. W rezultacie, w obu przypadkach Rada zdecydowanie nie jest tym podmiotem, który by miał realny potencjał, żeby stać się jeśli już nie ustawodawczym hamulcem UE, to chociaż miejscem, w którym nie idzie się automatycznie na rękę Komisji i Parlamentowi Europejskiemu.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.