Debaty



Bodnar w kwartalniku "Iustitia": Politycy wierzą w magiczne zaklęcia

ETPC| Europejska konwencja Praw Człowieka| HFPC| Jarosław Gowin| Krajowa Rada Sądownictwa| Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury| Minister Sprawiedliwości| niezależność sędziego| reforma sądownictwa| Trybunał Konstytucyjny| Zbigniew Ziobro

włącz czytnik

Natomiast jeżeli chodzi o nadzór administracyjny, to uważam, że jesteśmy teraz w takim strasznie politycznym klinczu, w którym z jednej strony poszczególni ministrowie sprawiedliwości traktują nadzór administracyjny jako element władztwa nad wymiarem sprawiedliwości i tego, że jest to jeszcze jedna z tych kompetencji, które minister sprawiedliwości powinien mieć, a z drugiej strony, mamy taki stan, w którym sędziowie nie mają należytego respektu i znajdują się w sytuacji bardzo schizofrenicznej, nie czując, w jaki sposób minister mógłby sprawować nad nimi nadzór. Siłą rzeczy więc pojawia się brak zaufania do Ministerstwa Sprawiedliwości, tym bardziej, że minister przez różnego rodzaju działania wkracza w tę sferę niezależności merytorycznej bądź też udziela wypowiedzi, które to sugerują, albo też przedstawia projekty aktów prawnych, choćby formalnie jako projekty poselskie, które jeszcze mają zwiększyć nadzór administracyjny. Uważam, i od jakiegoś czasu stawiam taką tezę, że prawdziwy sukces jako ministra sprawiedliwości będzie miał ten człowiek, który przyjdzie i powie: „Jestem tu po to, aby przez całą swoją kadencję przygotować przekazanie nadzoru administracyjnego I Prezesowi Sądu Najwyższego”. Tylko to się nie może odbywać na takiej zasadzie, że on powie „Panie Pierwszy Prezesie Sądu Najwyższego – Pan to od jutra tutaj przejmuje cały biznes, a ja się nie będę tym przejmował”. To powinna być misja przygotowania Sądu Najwyższego do tych zadań. Wydaje mi się, że skoro to działa w sądach administracyjnych, to dlaczego nie miałoby działać w sądach powszechnych? I wtedy nie będziemy mieć tych śmiesznych sytuacji, że ministrem nie jest prawnik, albo jest to prawnik, który niespecjalnie miał kontakt z wymiarem sprawiedliwości. Wówczas siłą rzeczy pojawi się kwestia autorytetu. Jak będzie się pojawiać kwestia np. lustracji jakichś spraw, to nie będzie problemu, że ktoś ściąga akta, bo będzie zupełnie naturalną sytuacją, że I Prezes, jako ten pełniący nadzór, dokonuje wglądu zarówno merytorycznego, jak i administracyjnego w to, co się dzieje. Niestety też jest tak, że Trybunał Konstytucyjny trochę zawodzi – zachowuje się dość politycznie, bo z jednej strony zdaje sobie sprawę z unormowań Konstytucji, i z zagrożeń (szczególnie widać to w zdaniach odrębnych), a jednak z drugiej strony rezultat orzeczeń jest taki, że zostawiamy to jak jest, bo może nie jest aż tak źle. Wydaje mi się, że gdyby Ministerstwo Sprawiedliwości w którymś momencie przekształciło się w ministerstwo organów ochrony prawnej, sprawujące ogólną pieczę nad tym, czy cały system prawa funkcjonuje, to i bez nadzoru nad sądami minister miałby i tak dosyć roboty. Jest przecież funkcja, która w ogóle nie jest wypełniana przez ministerstwo, a którą powinno się zajmować: funkcja badawczo-analityczna, czyli wszelkie studia w zakresie ogólnie pojmowanej socjologii prawa, a więc jakie instytucje działają, a jakie nie, co należy zmodyfikować, współpraca międzynarodowa, konsultacje społeczne. To w ogóle nie działa w Polsce.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.