Debaty



Czy JOW-y uzdrowią polską scenę polityczną?

jednomandatowe okręgi wyborcze| JOW| Niemcy| Nowa Zelandia| Ordynacja wyborcza| pojedynczy głos przechodni| referendum ogólnokrajowe| system mieszany| system wyborczy| wybory parlamentarne| wybory proporcjonalne

włącz czytnik

W systemie opartym na większości względnej (takim jak brytyjski) znaczna ilość głosów jest zatem marnowana, czyli oddawana na przegrywających kandydatów lub na zwycięzców, którym do wygranej potrzeba było mniej głosów, niż uzyskali. Jeśli w danym okręgu zwycięzca zdobył 10.000 głosów, na kandydata z drugiego miejsca zagłosowało 9.000 wyborców, a pozostałe kandydatury uzyskały łącznie 15.000 głosów, to liczba głosów zmarnowanych wyniesie 24.999 (głosy na „numer dwa“, głosy na pozostałych przegranych oraz 999 głosów „ponadprogramowych“ na zwycięzcę, któremu do wygranej wystarczyłby ledwie jeden głos więcej, niż uzyskał numer dwa, czyli 9.001). Według szacunków Electoral Reform Society, odsetek głosów oddanych w wyborach z 2010 roku na przegranych kandydatów wyniósł w skali kraju 52,8% . W wyborach z 2015 roku również przekraczał 50%, a w niektórych okręgach nawet 60% . Gdyby doliczono głosy „ponadprogramowe“, odsetek ten byłby jeszcze większy.

Powtarzające się podczas kolejnych wyborów „marnowanie“ znacznej ilości głosów może prowadzić do zniechęcenia sporej części wyborców do udziału w wyborach i do obniżania frekwencji wyborczej. I faktycznie, okazuje się, że w krajach, gdzie głosuje się według zasady względnej większości, frekwencja wyborcza jest na ogół niższa, niż w krajach, gdzie obowiązują ordynacje proporcjonalne. Według danych przedstawionych w raporcie Voter Turnout Since 1945, wydanym w 2002 roku przez sztokholmski Institute for Democracy and Electoral Assistance, średnia frekwencja w ostatnich wyborach parlamentarnych w 48 krajach, w których w momencie sporządzania zestawienia obowiązywała zasada względnej większości, nie przekraczała 70%. W 60 krajach z ordynacją proporcjonalną była średnio wyższa niż 70% .

Te dane wskazują jednak raczej na pewien ogólny trend, niż dowodzą istnienia prawa sprawdzającego się w każdych wyborach. Helios Herrera, Massimo Morelli i Thomas Palfrey, autorzy studium porównawczego poświęconego uwarunkowaniom frekwencji w większościowych i proporcjonalnych systemach wyborczych w różnych krajach, argumentują, że w systemach, gdzie zwycięzca bierze wszystko - a do tej kategorii należą wybory przeprowadzane według zasady większości względnej - frekwencja jest tym wyższa, im bardziej zacięta jest rywalizacja, czyli w sytuacji, gdy poparcie dla dwóch najpopularniejszych partii jest równo rozłożone . Herrera, Morelli i Palfrey pokazują, że w analogicznej sytuacji ordynacje proporcjonalne nie prowadzą do podobnego wzrostu frekwencji. W systemach proporcjonalnych frekwencja rośnie na ogół wówczas, gdy w wyborach jest wyraźny faworyt. Mobilizacja wyborców nie zależy zatem jedynie od przyjętego w danym kraju systemu głosowania. Wpływa na nią wiele czynników, które dopiero w połączeniu z określonym systemem wyborczym przynoszą wzrost lub spadek frekwencji wyborczej.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.