Debaty



Stefan Bratkowski: Jak sądzić sprawnie, szybko i solidnie

Frycz-Modrzewski| Fryderyk Maitland| Marek Biernacki| Montaigne| reforma sądownictwa| sędzia pokoju| Wielka Brytania| wymiar sprawiedliwości

włącz czytnik

Król powoływał dla każdego hrabstwa czterech, pięciu sędziów pokoju, Ryszard II jeszcze w XIV wieku podniósł ich liczbę do ośmiu (ta liczba rosła zależnie od potrzeb). W początku XV wieku szlachta wymusiła na królu, by zarówno szeryfami, jak sędziami pokoju mianował tylko mieszkańców danego hrabstwa. Dokładnie odwrotnie niż u nas – w XVI wieku szlachta mazowiecka zwróci się do króla, by sędziowie pochodzili spoza danej „ziemi“, żeby nie wiązały ich z jej mieszkańcami żadne bliższe związki. Jeden i drugi postulat miał swoje racje. Angielski, bo król mianować miał tylko ludzi cieszących się nieposzlakowaną opinią, którzy nie musieli być fachowcami prawa. Projekt mazowiecki, czyli polski, opierał się na tym, że mianowano sędziów tylko na podstawie ich prawniczych kwalifikacji.

Dziejom prawa angielskiego poświęcono wielkie studia, Fryderyk Maitland, autor najważniejszego, figuruje w każdej ancyklopedii. XX-wieczna „Historia prawa angielskiego“ sir Williama Holdswortha to wiele tomów. Moja bibliografia historii prawa i ustroju (konstytucji) Anglii to dziesiątki pozycji w różnych językach. Historii „sądów pokoju“ nie mamy do dzisiaj, a jeden z moich czcigodnych, przed wojną wykształconych nauczycieli prawa, autor „Demokracji angielskiej“, chyba nie wiedział nic o nich… W cenionym niegdyś podręczniku „Powszechnej historii państwa i prawa“ nie było ich w ogóle. Nie przypadkiem.

Nie dla dochodów sądzili

Żeby wyeliminować ludzi niegodnych, więc niewłaściwych, czyli łasych na pieniądze, ustalono w Anglii, że kandydat na sędziego pokoju nie może być biedakiem. Marksiści mieli to za złe – ale to nasz Frycz-Modrzewski i za nim Montaigne w XVI wieku chcieli, by sędziów nie kusiły żadne łapówki! Jednakże dzięki pozycji sędziego pokoju squire, szlachcic, z własnym dworem, proboszcz bądź zamożny przedsiębiorca, był  kimś w swoim hrabstwie, oznaczało to dlań zaszczytne wyróżnienie. Nie zważał na cztery szylingi dziennie, które Korona płaciła za czas pracy w stolicy hrabstwa podczas sesji kwartalnych. Za „małe sesje“ (petty jury) dla okolicy, kiedy karał kogoś, kto np. nie dopełnił naprawy drogi lub mostu, nie brał nic.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.